Stany Zjednoczone nie zamierzają wysyłać sił zbrojnych do Jemenu i Somalii, aby pomóc tamtejszym władzom w walce z muzułmańskimi rebeliantami i Al-Kaidą – zapewnił prezydent USA Barack Obama w wywiadzie dla tygodnika „People”.
Amerykański prezydent wyjaśnił, że głównym bastionem Al-Kaidy nadal pozostaje pogranicze Pakistanu i Afganistanu.
„Uważam, że w takich państwach, jak Jemen czy Somalia, w tym momencie najefektywniejszą metodą działania jest współpraca z międzynarodowymi partnerami" – powiedział Obama.
„W tak skomplikowanym świecie nie wykluczam jednak nigdy żadnej możliwości" – zastrzegł.
Amerykanie w Jemenie tylko szkolą
Amerykańscy żołnierze są w Jemenie obecni, jednak ich działalność ogranicza się do szkolenia tamtejszych jednostek antyterrorystycznych. Waszyngton dostarcza też jemeńskim siłom zbrojnym sprzęt wojskowy oraz pomaga w działaniach wywiadowczych. Już wcześniej zapewniał jednak, że nie ma w planach wysłania do Jemenu sił bojowych.
„Jemen nie życzy sobie obecności amerykańskich sił bojowych. Jest to dla nas dobra odpowiedź" – powiedział w niedzielę w wywiadzie dla CNN gen. David Petraeus, dowódca amerykańskich oddziałów na Bliskim Wschodzie i w Azji Środkowej.
Interwencja mogłaby umocnić Al-Kaidę
Przedstawiciele rządu w Sanie argumentują, że bezpośrednia amerykańska interwencja wojskowa w Jemenie mogłaby umocnić Al-Kaidę. Podkreślają jednak, że jemeńskie władze są otwarte na inne formy wsparcia w walce z terrorystami.
Jak oświadczył Petraeus, amerykańskie wsparcie finansowe dla Jemenu wzrośnie z 70 mln dol. w 2009 r. do co najmniej 150 mln dol. (około 423 mln zł) w tym roku. Według doniesień agencji Reutera, z 20 do około 50 mln funtów (226 mln zł) zwiększyć się ma również pomoc brytyjska.
Jemen znalazł się w centrum uwagi świata po tym, gdy działająca tam Al-Kaida na Półwyspie Arabskim wzięła na siebie odpowiedzialność za nieudaną próbę zamachu 25 grudnia na samolot amerykańskich linii Northwest lecący z Amsterdamu do Detroit.
Z kolei duże obszary centralnej i południowej części Somalii kontrolują muzułmańscy rebelianci z wspieranego przez Al-Kaidę ekstremistycznego ruchu Al-Szabab. Jak wskazuje agencja Reutera, część bojowników tej organizacji pochodzi z Jemenu. Między oboma krajami, które oddziela Zatoka Adeńska, regularnie kursują też łodzie z bronią.
PAP, im
„Uważam, że w takich państwach, jak Jemen czy Somalia, w tym momencie najefektywniejszą metodą działania jest współpraca z międzynarodowymi partnerami" – powiedział Obama.
„W tak skomplikowanym świecie nie wykluczam jednak nigdy żadnej możliwości" – zastrzegł.
Amerykanie w Jemenie tylko szkolą
Amerykańscy żołnierze są w Jemenie obecni, jednak ich działalność ogranicza się do szkolenia tamtejszych jednostek antyterrorystycznych. Waszyngton dostarcza też jemeńskim siłom zbrojnym sprzęt wojskowy oraz pomaga w działaniach wywiadowczych. Już wcześniej zapewniał jednak, że nie ma w planach wysłania do Jemenu sił bojowych.
„Jemen nie życzy sobie obecności amerykańskich sił bojowych. Jest to dla nas dobra odpowiedź" – powiedział w niedzielę w wywiadzie dla CNN gen. David Petraeus, dowódca amerykańskich oddziałów na Bliskim Wschodzie i w Azji Środkowej.
Interwencja mogłaby umocnić Al-Kaidę
Przedstawiciele rządu w Sanie argumentują, że bezpośrednia amerykańska interwencja wojskowa w Jemenie mogłaby umocnić Al-Kaidę. Podkreślają jednak, że jemeńskie władze są otwarte na inne formy wsparcia w walce z terrorystami.
Jak oświadczył Petraeus, amerykańskie wsparcie finansowe dla Jemenu wzrośnie z 70 mln dol. w 2009 r. do co najmniej 150 mln dol. (około 423 mln zł) w tym roku. Według doniesień agencji Reutera, z 20 do około 50 mln funtów (226 mln zł) zwiększyć się ma również pomoc brytyjska.
Jemen znalazł się w centrum uwagi świata po tym, gdy działająca tam Al-Kaida na Półwyspie Arabskim wzięła na siebie odpowiedzialność za nieudaną próbę zamachu 25 grudnia na samolot amerykańskich linii Northwest lecący z Amsterdamu do Detroit.
Z kolei duże obszary centralnej i południowej części Somalii kontrolują muzułmańscy rebelianci z wspieranego przez Al-Kaidę ekstremistycznego ruchu Al-Szabab. Jak wskazuje agencja Reutera, część bojowników tej organizacji pochodzi z Jemenu. Między oboma krajami, które oddziela Zatoka Adeńska, regularnie kursują też łodzie z bronią.
PAP, im