Według niego incydent pokazuje "nietolerancję ze strony islamistów, uważających, że w Algierii nie ma miejsca na religijne praktyki chrześcijańskie". Jego zdaniem złupienie i spalenie kościoła "napędzane było zdarzeniami w Egipcie", gdzie sześć osób zostało zabitych podczas chrześcijańskich uroczystości. Z kolei w muzułmańskiej Malezji niedawno spalono dziewięć kościołów. Kościół protestancki w Algierii skierował do władz pięć odrębnych skarg w związku z podpaleniem i złupieniem kościoła - powiedział Krim, dodając, że "władze nie chcą się w tym zająć, bo nie chcą kłopotów z islamistami".
Jak podał straszy rangą funkcjonariusz w Tizi Wuzu, policja nie interweniowała, ponieważ kościół nie był zarejestrowany jako miejsce kultu. "To co się stało jest odrażające, ale mieszkanie nie było zarejestrowane jako miejsce praktyk religijnych" - powiedział. Dodał, że władze w listopadzie nakazały zamknięcie kościoła, ponieważ mieszkanie nie uzyskało zgody na funkcjonowanie jako miejsce kultu.
Odrzucił twierdzenie, jakoby policja uległa pod naciskiem islamistów, i wskazał, że siły bezpieczeństwa regularnie staczają walki z islamistami w górach wokół Tizi Wuzu, uważanych za bastion miejscowych odgałęzień Al-Kaidy. Krim poinformował, że z mieszkania jako świątyni korzystało 300 zielonoświątkowców, ponieważ władze odmawiały im wskazania innej lokalizacji.
Algieria, która jest zdecydowanie muzułmańskim krajem, pozwala wyznawcom innych religii na oficjalne miejsca kultu. W kraju nadal działa kilka kościołów katolickich, pozostałych jeszcze z czasów kolonialnych. Ale niewielkie grupki protestantów oskarżane są o prozelityzm - usiłowanie nawracania muzułmanów na chrześcijaństwo, co w Algierii nie jest dozwolone. W zeszłym roku kilkoro protestantów zostało ukaranych za nielegalny wwóz egzemplarzy Biblii lub nawracanie na chrześcijaństwo. Krim powiedział, że Stowarzyszenie protestantów oficjalnie zarejestrowano w 2003 roku, ale często jego prośby o dom kultu są odrzucane przez algierskie ministerstwo ds. religii.
PAP, dar