Szef SD poinformował, że sprawa dotyczy umowy z antykwariuszem o sprzedaży przedmiotów zabytkowych. - Umowa wielokrotnie była już rozstrzygana i ja mam prawomocne rozstrzygnięcie sądu - zaznaczył. Piskorski pytany w TVN24, czy CBA działało na polityczne zamówienie, odparł: "jestem absolutnie przekonany, nie ma żadnego powodu, żeby to działo się w tym momencie". - Uważam, że w PO są ludzie bezwzględnie realizujący władzę, chcący podkopać w tej chwili potencjalnych rywali w postaci na przykład Andrzeja Olechowskiego - ocenił.
W specjalnym oświadczeniu przewodniczący SD stwierdził, że uważa najście CBA na jego mieszkanie "za przejaw politycznie sterowanej kampanii", której celem jest "zdyskredytowanie" jego osoby w oczach opinii publicznej. "Wszystkie wymagane ode mnie dokumenty, które znajdowały się w moim posiadaniu, zawsze dostarczane były do instytucji, które tego wymagały. Traktuję to przeszukanie jako represję i próbę rzucenia na mnie cienia podejrzeń. Jestem uczciwym człowiekiem. Politycznym mocodawcom CBA oświadczam, że nie dam się zastraszyć" - napisał Piskorski.
Odnosząc się do tego, rzecznik klubu PO Andrzej Halicki powiedział, że łączenie przez Piskorskiego sprawy przeszukania jego mieszkania z kandydowaniem Olechowskiego w wyborach prezydenckich jest "kuriozalne". Podkreślił, że nie rozumie tezy Piskorskiego o politycznym zamówieniu akcji CBA, bo - jak przypomniał - CBA zaczęło się interesować umową dotyczącą sprzedaży dzieł sztuki przez Piskorskiego jeszcze za czasów, kiedy Biurem kierował Mariusz Kamiński. Halicki ocenił, że przeszukanie u Piskorskiego to kontynuacja tamtych działań CBA.
Piskorski poinformował pod koniec listopada o pozytywnym dla niego wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który nie zakwestionował umowy zawartej przez niego w 1997 roku z antykwariuszem. Jak mówił, ta sprawa - sprzedaży przez niego antyków i uzyskanego w ten sposób majątku - była często podnoszona przez jego przeciwników politycznych i miała być dowodem na niejasności związane z pochodzeniem jego majątku. Zaznaczył, że "to była umowa od której zapłacił podatek i pieniądze wpłacił na konto bankowe".TVN24, PAP, arb