Janik jest pierwszym z czterech świadków, których chce w czwartek przesłuchać komisja śledcza. Potem przed komisją mają stanąć eseldowscy wiceministrowie SWiA nadzorujący policję: Zbigniew Sobotka i Andrzej Brachmański oraz następca Janika w MSWiA, Ryszard Kalisz. Janik oświadczył, że w czasie sprawowania funkcji publicznych nie znał nawet nazwiska Olewnik. Zapewnił też, że nie wiedział, iż rodzina Olewników sponsorowała kampanię SLD. "Nie przypominam sobie żadnego spotkania z panem Olewnikiem. Od prokuratora wiem, że były kierowane do mnie listy, ale żaden do mnie nie dotarł" - dodał.
Pytany o zeznania polityka SLD Andrzeja Piłata (zwanego "mazowieckim baronem Sojuszu"), który oświadczył w prokuraturze, że rozmawiał z Janikiem o sprawie Olewnika, a ten zapewniał go, że zna sprawę i że polecił zajęcie się sprawą - Janik odparł, że "nie przypomina sobie takiej rozmowy. Podobnie nie pamiętał, by rozmawiał z nim o sprawie ówczesny szef Agencji Wywiadu Zbigniew Siemiątkowski. "Czasem było tak, że gdy wchodziłem do Sejmu, rzucało się na mnie wielu kolegów - niestety płci męskiej. Wtedy zwykle odpowiada się: dobra, dobra. Załatwię ci" - dodał Janik.
Wyraził "żal, a nawet wstyd", że podlegający mu funkcjonariusze popełnili błędy i zaniedbania. "Część z nich jest karalna i uważam, że powinni za nie ponieść odpowiedzialność". Wyraził nadzieję, że prace komisji doprowadzą do zmian w nadzorze nad prowadzonymi postępowaniami, bo obecny model - jego zdaniem - się nie sprawdził, co pokazuje sprawa Olewnika.
PAP, mm