"Już przyzwyczaiłem się do krytyki BBN. Biuro chyba nie ma nic poważniejszego do roboty, jak od czasu do czasu ogłaszać takie katastroficzne raporty na temat sytuacji w armii. () Co chwila pojawia się stamtąd nieprawdziwy głos jakoby armia była w jakiejś dramatycznej zapaści. BBN nie ponosi żadnej politycznej odpowiedzialności za to, co pisze, czy co mówi" - mówił Klich we wtorek w radiowej Trójce.
W raporcie, o którym napisała wtorkowa "Rzeczpospolita", BBN ostrzega m.in., że z powodu braku środków profesjonalizacja armii może się nie udać.
"To jest oczywista nieprawda. Ten proces idzie jak w zegarku" - zapewnił minister. Przypomniał, że zgodnie z programem profesjonalizacji pobór do wojska został zniesiony w 2008 r., a w 2009 r. ostatni żołnierz zasadniczej służby wojskowej opuścił koszary. "Zobowiązałem się, że Polska będzie miała 100-tysięczną armię i mogę dzisiaj zadeklarować, że Polska ma 100 tys. wojska zawodowego. W drugiej połowie tego roku, tak jak zostało zaplanowane - rozpoczniemy proces naboru do Narodowych Sił Rezerwowych. Zakładam, że na koniec tego roku, będziemy mieć do 10 tys. rezerwistów, a do końca przyszłego roku - do 20 tys. To jest liczba, która pozwala Polakom czuć się bezpiecznie. 100 tys. wojska regularnego i 20 tys. rezerwy absolutnie Polsce wystarczy" - podkreślił Klich.
Przypomniał, że w ubiegłym roku - mimo trudności finansowych resortu obrony - średnie uposażenie żołnierzy wzrosło o blisko 7 proc. "Przy czym w największym stopniu wzrosły wynagrodzenia na dole, a najmniejszym stopniu na górze. Po moim przyjściu do resortu żołnierz, który przygotowywał się do służby w korpusie szeregowych zawodowych zarabiał ok. 800 zł, dziś jest to 2250 zł" - dodał minister.
PAP, mm