Druzgocąca porażka Demokratów w Massachusetts to efekt niedotrzymywania obietnic przedwyborczych i pustej retoryki prezydenta – mówią zgodnie eksperci i wyborcy, którzy w poniedziałek wzięli udział w wyborach uzupełniających do amerykańskiego senatu. Fotel po zmarłym Edwardzie Kennedym obejmie Republikanin Scott Brown. To wielki szok dla Partii Demokratycznej, która od wielu lat przytłaczającą większością wygrywała wybory w tym stanie – pisze „Times”.
- Gdy ktoś obiecuje poważne zmiany, powinien podejmować idące za tym działania – mówi Pat Tobin, sprzedawczyni, która, rozczarowana rozwojem sytuacji w ostatnim roku, zagłosowała we wtorek na republikańskiego kandydata – Uważam, że w kraju panuje bałagan – stwierdza Kathelyn Neas, gospodyni domowa. Seamus Kelley, urzędnik lokalnego magistratu, głosował wprawdzie na Demokratkę Marthę Coakley, ale, jak sam mówi, rozumie doskonale niezadowolenie wyborców. Wśród zdeklarowanych zwolenników Partii Demokratycznej wciąż słychać głosy, że Obama wprawdzie nieudolnie radzi sobie z wypełnianiem przedwyborczych obietnic, ale sumiennie wypełnia swoje obowiązki. Takich opinii jest jednak coraz mniej.
Spektakularna porażka w Massachusetts koresponduje z szybko spadającą popularnością samego prezydenta. Utrata mandatu w tradycyjnie demokratycznym stanie jest również istotnym sygnałem dla partii Obamy przed listopadowymi wyborami do kongresu. Po rozczarowaniu prezydenturą George’a Busha Amerykanie przytłoczeni kryzysem gospodarczym i nieuregulowaną sytuacją w Iraku i Afganistanie wiązali olbrzymie nadzieje z nową prezydenturą. Jednak w opinii wyborców ostatnie miesiące pokazały, że administracja Obamy słabo radzi sobie z kryzysem i jest opieszała w rozwiązywaniu problemów zewnętrznych, takich jak walka z terroryzmem. Dodatkowo Republikanie nie pozostawili suchej nitki na przygotowanym przez rząd projekcie reformy systemu służby zdrowia.
Wtorkowa przegrana pozbawia Demokratów większości senackiej, pozwalającej na swobodne przeprowadzanie ustaw. Jest to też osobisty policzek dla amerykańskiego prezydenta, który w ostatnich dniach kampanii osobiście wspierał Demokratyczną kandydatkę, pisze dziennik.
Times, PB
Spektakularna porażka w Massachusetts koresponduje z szybko spadającą popularnością samego prezydenta. Utrata mandatu w tradycyjnie demokratycznym stanie jest również istotnym sygnałem dla partii Obamy przed listopadowymi wyborami do kongresu. Po rozczarowaniu prezydenturą George’a Busha Amerykanie przytłoczeni kryzysem gospodarczym i nieuregulowaną sytuacją w Iraku i Afganistanie wiązali olbrzymie nadzieje z nową prezydenturą. Jednak w opinii wyborców ostatnie miesiące pokazały, że administracja Obamy słabo radzi sobie z kryzysem i jest opieszała w rozwiązywaniu problemów zewnętrznych, takich jak walka z terroryzmem. Dodatkowo Republikanie nie pozostawili suchej nitki na przygotowanym przez rząd projekcie reformy systemu służby zdrowia.
Wtorkowa przegrana pozbawia Demokratów większości senackiej, pozwalającej na swobodne przeprowadzanie ustaw. Jest to też osobisty policzek dla amerykańskiego prezydenta, który w ostatnich dniach kampanii osobiście wspierał Demokratyczną kandydatkę, pisze dziennik.
Times, PB