Jedenaście godzin tłumaczeń z hazardu i cmentarza

Jedenaście godzin tłumaczeń z hazardu i cmentarza

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. WPROST) Źródło: Wprost
Po 11 godzinach skończyło się przesłuchanie Zbigniewa Chlebowskiego. Najwięcej emocji wywołały zeznania dotyczące jego spotkania na cmentarzu z Ryszardem Sobisiakiem. Polityk PO przedstawił swoją wersję zdarzeń. Nie obeszło się bez rekwizytów. W ruch poszła mapa Dolnego Śląska i powieści Kena Folleta. Ale wciąż nie wiadomo czego dotyczyła rozmowa na cmentarzu.
Do słynnego spotkania doszło 31 sierpnia na cmentarzu w Marcinowicach. Według zeznań Zbigniewa Chlebowskiego, kilka dni wcześniej Sobiesiak wielokrotnie do niego dzwonił. Polityk PO nie odbierał, a po kilku dniach oddzwonił z własnego telefonu. Umówili się na spotkanie we Wrocławiu. Chlebowski przekonywał, że dowodzi to manipulacji Mariusza Kamińskigo. Według CBA poseł PO zainicjował spotkanie z Sobisiakiem w taki sposób, by nie dzwonić do niego z własnego telefonu.

Chlebowski opowiadał, że tego dnia dzwonił do niego znajomy, który również zna Sobisiaka. Tego dnia Chlebowski miał się spotkać z Sobiesiakiem. Był jednak spóźniony, miał problem z samochodem. Tym uzasadnił fakt, że poprosił wspólnego znajomego, by przekazał Sobisiakowi, że nie dojedzie do Wrocławia i będzie mógł się z nim spotkać na stacji benzynowej pod miastem. 

Wersję zdarzeń Chlebowskiego na części pierwsze rozebrał Bartosz Arłukowicz.
- Co wywróciło pana kalendarz?  -dopytywał poseł Lewicy.
- Nie jestem w stanie odtworzyć moich spotkań z 31 sierpnia – odpowiedział Chlebowski. 

- Skąd pan przyjechał ?
- Wszystko na to wskazuje, że byłem wcześniej w moim domu.

- Dlaczego nie zaprosił go pan do domu?
- Rzadko zapraszam ludzi, z którymi nie utrzymuje kontaktu, do domu.

- Gdzie w takim razie miał pan awarię samochodu?
- W miejscowości Witoszyn kolo Świdnicy. Wstyd odpowiedzieć, ale nie potrafiłem odkręcić kola.

W kolejnej turze pytań Arłukowicz zaskoczył wszystkich wyciągając mapę. Stawiał pod wątpliwość dlaczego jak miejsce spotkania wyznaczono cmentarz w Marcinowicach, skoro Sobisiak był od tej miejscowości dość daleko.-  Z jaką prędkością musiał Pan jechać? – pytał poseł Lewicy. - To nie lekcja matematyki z miasta a do b – przerwał pytającemu Mirosław Sekuła. -  To lekcja logiki i wiarygodności – replikował Arłukowicz. Chlebowski odpowiedział w końcu, że o tym, skąd jechał Sobisiak dowiedział się dopiero z lektury stenogramów CBA.

Chlebowski relacjonował, że na miejsce spotkania w Marcinowicach przyjechał tam na tyle wcześnie, że wykorzystał okazję by przed spotkaniem z Sobisiakiem odwiedzić pobliski cmentarz, na którym leży jego siostra. Poprosił członków komisji, by wzięli ten fakt pod uwagę zadając pytania na temat spotkania na cmentarzu. Chlebowski przekonywał, że gdyby wiedział o akcji CBA nie spotkałby się na cmentarzu. Czym to uzasadnił? Znajomością powieści sensacyjnych autorstwa Kena Folleta. - Z lektury książek Folleta, który jest moim ulubionym autorem, wiem co znaczy akcja służb specjalnych – mówił  poseł PO.

Czego dotyczyła rozmowa na cmentarzu? Po kilkunastu godzinach przesłuchania wciąż nie wiadomo. Chlebowski zeznał, że nie rozmawiał z Sobiesiakiem na żaden istotny temat. Dlatego nie zapadło mu to w pamięć.