Katowicki IPN przygotował materiały dla szkół, które mają być wykorzystane na lekcji "Co kryją archiwa IPN". Lekcja wygląda tak, że najpierw pracownik IPN opowiada jak działa archiwum tej instytucji, a potem razem z uczniami analizuje dokumenty. W Katowicach takim analizowanym dokumentem będzie teczka opozycyjnego działacza Kazimierza Świtonia.
- Praca z dokumentami, wyszukiwanie informacji i wnioskowanie, może być przydatna do matury. Dokumenty były zanonimizowane, nie wiedzieliśmy, kogo dotyczyły. Pracownik IPN tego nie zdradził - opowiada Agnieszka Kraińska, nauczycielka WOS w Zespole Szkół Ogólnokształcących w Żorach, gdzie w styczniu odbyła się lekcja z teczką. IPN nie ukrywa jednak, że chodzi o Świtonia. Kornelia Banaś, autorka lekcji twierdzi, że "bystrzejsi uczniowie i tak się zorientują".
Świtoń, jeden z założycieli komitetu Wolnych Związków Zawodowych, po 1989 roku znany był z kontrowersyjnych zachowań. Prowadził głośną akcję stawiania krzyży na żwirowisku w Oświęcimiu, był również propagatorem ulotki z nazwiskami "znanych Żydów doprowadzających Polskę do ruiny". IPN tłumaczy jednak, że nie zamierza promować jego biografii. - Mnie interesowały mechanizmy działania aparatu bezpieczeństwa. A Świtonia inwigilowano bardzo szeroko, uwzględniając też rodzinę. Akta liczą 34 tomy. Kazimierz Świtoń zgodził się na wykorzystanie materiałów - tłumaczy Banaś.
Świtoń, jeden z założycieli komitetu Wolnych Związków Zawodowych, po 1989 roku znany był z kontrowersyjnych zachowań. Prowadził głośną akcję stawiania krzyży na żwirowisku w Oświęcimiu, był również propagatorem ulotki z nazwiskami "znanych Żydów doprowadzających Polskę do ruiny". IPN tłumaczy jednak, że nie zamierza promować jego biografii. - Mnie interesowały mechanizmy działania aparatu bezpieczeństwa. A Świtonia inwigilowano bardzo szeroko, uwzględniając też rodzinę. Akta liczą 34 tomy. Kazimierz Świtoń zgodził się na wykorzystanie materiałów - tłumaczy Banaś.
Historyk prof. Andrzej Friszke uważa jednak, że sięgnięcie po teczkę Świtonia jest niefortunne. - IPN mógł znaleźć opozycjonistę, który nie wzbudzałby takich emocji. Pracując z materiałami dotyczącymi konkretnej osoby, uczniowie zaczynają ją identyfikować jako autorytet - obawia się Friszke.
"Gazeta Wyborcza", arb