Sojusz Północnoatlantycki nie zamierza przekupywać afgańskich rebeliantów, żeby przeszli na stronę rządu Hamida Karzaja i w ten sposób zakończyć wojnę w Afganistanie – oświadczył sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen.
Szef sojuszu chciał w ten sposób rozwiać wątpliwości wokół nowego planu powstrzymania nasilającej się w Afganistanie rebelii, przewidującego zawarcie pokoju z umiarkowanymi talibami i włączenie ich do procesów politycznych.
Przed dwudniowym spotkaniem ministrów obrony państw NATO w Stambule na stronie internetowej Sojuszu Rasmussen zapowiedział, że nowy, wart 140 milionów dolarów fundusz, zaoferuje rebeliantom alternatywę.
Jego zdaniem niższej rangi rebelianci nie walczą przeciwko rządowi w Kabulu z powodów ideologicznych, czy religijnych. "Walczą po stronie Talibanu dla niewielkich sum pieniędzy, żeby zarobić na życie (...) proponujemy im szansę na nowe życie".
Fiasko za fiaskiem
Zdaniem krytyków plany mające na celu przekonanie rebeliantów do zamiany stron istnieją od lat, ale są nieskuteczne, ponieważ przyciągają jedynie niskich rangą rebeliantów i nie dają gwarancji, że nie wrócą oni pod komendę talibów.
Pomimo zachęt rebelia stale się rozszerza. W 2004 roku NATO szacowało, że w Afganistanie zostało mniej niż 400 talibów. Jednak w ubiegłym roku liczba ta wzrosła do 25 tys. a szacuje się że w 2010 roku osiągnie 30 tys.
Nie pomogło również zwiększenie sił międzynarodowych, których liczba od 2008 roku niemal się podwoiła, za to rosnąca liczba ofiar po stronie wojsk sojuszu grozi utratą poparcia opinii publicznej w Europie i USA dla wojny.
Apel do Arabii Saudyjskiej
W środę prezydent Hamid Karzaj udał się z wizytą do Arabii Saudyjskiej mając nadzieję, że władze królestwa pomogą mu przekonać umiarkowanych talibów do udziału w programie. Arabia Saudyjska cieszy się szczególnymi względami talibów, ponieważ była jedynym z niewielu krajów, które uznały ich władzę w Afganistanie zanim w 2001 roku zostali obaleni w wyniku amerykańskiej inwazji.
Podczas spotkania ministrów obrony NATO, które potrwa w Stambule do piątku i w którym uczestniczy również polski minister Bogdan Klich, w czwartek poruszane będą głównie kwestie finansowe i dotyczące Afganistanu.
PAP, im
Przed dwudniowym spotkaniem ministrów obrony państw NATO w Stambule na stronie internetowej Sojuszu Rasmussen zapowiedział, że nowy, wart 140 milionów dolarów fundusz, zaoferuje rebeliantom alternatywę.
Jego zdaniem niższej rangi rebelianci nie walczą przeciwko rządowi w Kabulu z powodów ideologicznych, czy religijnych. "Walczą po stronie Talibanu dla niewielkich sum pieniędzy, żeby zarobić na życie (...) proponujemy im szansę na nowe życie".
Fiasko za fiaskiem
Zdaniem krytyków plany mające na celu przekonanie rebeliantów do zamiany stron istnieją od lat, ale są nieskuteczne, ponieważ przyciągają jedynie niskich rangą rebeliantów i nie dają gwarancji, że nie wrócą oni pod komendę talibów.
Pomimo zachęt rebelia stale się rozszerza. W 2004 roku NATO szacowało, że w Afganistanie zostało mniej niż 400 talibów. Jednak w ubiegłym roku liczba ta wzrosła do 25 tys. a szacuje się że w 2010 roku osiągnie 30 tys.
Nie pomogło również zwiększenie sił międzynarodowych, których liczba od 2008 roku niemal się podwoiła, za to rosnąca liczba ofiar po stronie wojsk sojuszu grozi utratą poparcia opinii publicznej w Europie i USA dla wojny.
Apel do Arabii Saudyjskiej
W środę prezydent Hamid Karzaj udał się z wizytą do Arabii Saudyjskiej mając nadzieję, że władze królestwa pomogą mu przekonać umiarkowanych talibów do udziału w programie. Arabia Saudyjska cieszy się szczególnymi względami talibów, ponieważ była jedynym z niewielu krajów, które uznały ich władzę w Afganistanie zanim w 2001 roku zostali obaleni w wyniku amerykańskiej inwazji.
Podczas spotkania ministrów obrony NATO, które potrwa w Stambule do piątku i w którym uczestniczy również polski minister Bogdan Klich, w czwartek poruszane będą głównie kwestie finansowe i dotyczące Afganistanu.
PAP, im