Miller powiedział, że jego rząd wniósł projekt zmian w ustawie o grach i zakładach wzajemnych, ze względu na konieczność dostosowania naszego prawa do wymogów Unii Europejskiej. Chciał też dzięki zmianom podatkowym zwiększyć wpływy do budżetu. Nowela, o której mówił były szef rządu została uchwalona w 2003 r. Wprowadzała ona m.in. wideoloterie, telebingo i gry na automatach o niskich wygranych.
Początkowo projekt nowelizacji zakładał, że podatek od tzw. jednorękich bandytów ma być zryczałtowany i wynosić 200 euro miesięcznie od jednego automatu. Jednak w trakcie prac podkomisji zgłoszona została poprawka zmniejszająca podatek z 200 do 50 euro. Nie udało się jednoznacznie wyjaśnić, kto był autorem tej poprawki - w tzw. białej księdze dotyczącej prac nad tą nowelizacją są dokumenty, które wymieniają w tym kontekście albo Anitę Błochowiak z SLD, albo Zbigniewa Chlebowskiego z PO. Miller mówił, że koncepcja, by podatek od automatu o niskich wygranych wynosił 200 euro pochodziła z resortu finansów. Ocenił, że był to bardzo wysoki pułap, bo wówczas najwyższe stawki w Europie sięgały 125 euro. Były premier podkreślił, że pierwszy pomysł, by obniżyć stawkę do 50 euro pojawił się w projekcie poselskim autorstwa PSL. - Potem w różnych dyskusjach te propozycje się pojawiały - dodał.
Jak zaznaczył, według jego wiedzy to Zbigniew Chlebowski był autorem poprawki obniżającej podatek od automatów z 200 do 50 euro. Jak zaznaczył, dowodem na to jest pismo podpisane przez szefa podkomisji sejmowej zajmującej się projektem noweli ustawy hazardowej Jana Kubika z PSL. Miller powiedział, że dziwi się, dlaczego były szef klubu PO wypiera się autorstwa tej poprawki. - Przecież poseł Chlebowski odniósł sukces. Jego pomysł, wprawdzie po modyfikacji, został przyjęty przez większość sejmową. Nie rozumiem dlaczego poseł Chlebowski wstydzi się tego projektu. Jestem przekonany, że on go zgłosił z pobudek ideowych - dodał.
Ostatecznie w trakcie prac sejmowych ustalono formułę podatku kroczącego, który początkowo wynosił 50 euro i zwiększał się co roku o 25 euro aż do wysokości 125 euro. - To rozwiązanie było traktowane jako kompromis, ale ono jednocześnie zostało zaaprobowane i to w jednoznaczny sposób przez Ministerstwo Finansów - zaznaczył były premier.
Miller powiedział, że o pomyśle wprowadzenia podatku kroczącego od automatów do gier poinformował go ówczesny szef kancelarii premiera Marek Wagner. Według zeznań byłego premiera, Wagner po naradzie, którą odbył z przedstawicielami klubów poselskich poinformował go, że jest taka propozycja i uzyskała też akceptację resortu finansów. Zaznaczył, że 25 lutego 2003 r. na posiedzeniu rządu została przyjęta zmiana zmniejszająca zryczałtowany podatek z 200 do 50 euro od automatu. Miller mówił, że Wagner, który zajmował się kontaktami między rządem a Sejmem "wspomniał" o takim rozwiązania w styczniu 2003 r., a wiceminister finansów Robert Kwaśniak powiedział, że resort obliczył, iż gdyby wprowadzić barierę 200 euro, to z tzw. szarej strefy wyszłoby tylko 10 do 20 proc. automatów o niskich wygranych. Dodał przy tym, że taka konstrukcja podatku - jak twierdziło Ministerstwo Finansów - miała przynieść większe wpływy do budżetu niż rozwiązanie przewidujące 200 euro od "jednorękiego bandyty". - Dla mnie decydujące było stanowisko ministra finansów. Jeżeli minister stwierdza, że to jest lepsze rozwiązanie, niż stawka 200 euro, gdyż z jednej strony spowoduje większe zainteresowanie wejściem w legalną sferę właścicieli automatów o niskich wygranych i z drugiej strony przyniesie większe wpływy do budżetu, to oczywiście było to dla mnie przekonywujące - powiedział Miller.
Ocenił, że przyjęta w czasie jego rządów nowelizacja ustawy hazardowej była dobra, a potwierdzeniem tego - jak podkreślał - jest fakt, że jej zasad nie zmienił ani rząd Kazimierza Marcinkiewicza, ani Jarosława Kaczyńskiego i przez długi czas rząd Donalda Tuska. - Sądzę, że gdyby nie afera hazardowa ta ustawa nie byłaby zmieniona - powiedział.
Były premier mówił też o firmie Gtech, kooperancie Totalizatora Sportowego, która według materiałów komisji śledczej miała dostarczać oprogramowanie i sprzęt do nowej gry - wideoloterii. Z umowy między Totalizatorem, a tą firmą wynika, że TS nie mógł skorzystać z konkurencyjnych rozwiązań, a analizy, którymi dysponują sejmowi śledczy wskazują, że proponowane przez Gtech urządzenia byłyby dużo droższe niż podobne innych firm. Miller zwrócił uwagę, że Gtech podpisał długoletnią umowę z Totalizatorem Sportowym przed wyborami parlamentarnymi w 2001 r. Została ona zaakceptowana przez ówczesną minister finansów Aldonę Kamelę-Sowińską. - Budziło to spore zdumienie, bo zawsze rodzi się pytanie dlaczego w ostatniej chwili takie umowy są podpisywane - zaznaczył były premier.
PAP, arb