"Sztucznym podkręcaniem skandalu wokół Domu Polskiego w Iwieńcu" nazywa oficjalny dziennik "Sowietskaja Biełorussija" kolejną szykanę władz wobec nieuznawanego przez nią odłamu Związku Polaków na Białorusi. W artykule zatytułowanym "Dużo szumu o nic" zarzuca stronie polskiej przesadną reakcję na wydarzenia na Białorusi.
"Dlaczego w Warszawie z taką ekscytacją odnoszą się do 'wydarzeń iwienieckich'?" - pyta autor. I nawiązując do oświadczenia Kancelarii Prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego, że Polacy na Białorusi są poddawani "nieuzasadnionym represjom", pisze: "Cóż to za złośliwe fantazje? Tym sposobem dyskusja rozpoczęta wewnątrz związku społecznego może niestety przerodzić się w niebezpieczne gierki na forum międzynarodowym i poróżnić białoruskie społeczeństwo. Czy do tego dążą za granicą? Dlaczego?".
Autor artykułu pyta, czyich interesów bronią "niektórzy przedstawiciele władz polskich": wszystkich Polaków żyjących na Białorusi czy konkretnie pani Andżeliki Borys, "która z grupką zwolenników jeździ po Białorusi i podburza ludzi, a to w Grodnie, a to w Iwieńcu".
"Chęć pogłębienia przez drużynę Borys rozłamu w polskiej diasporze jest więcej niż oczywista - ocenia autor. - Dzielenie rodaków na swoich i cudzych, na mających i niemających racji jest podstawą jej działalności. Przy tym głównym kryterium +słuszności+ jest gotowość do konfliktu, do demonstracyjnego odrzucania wszelkich konstruktywnych propozycji, do lekceważenia prawa".
Z tego powodu - czytamy - "zdumiewa reakcja polskiej dyplomacji na tę sytuację". "Czy stosowane są
tutaj ostre kroki? Odwołanie ambasadora i nieoględne oświadczenia z wysokich trybun? Dlaczego z
perspektywy Warszawy jedna pani Borys stała się postacią cenniejszą niż tysiące białoruskich Polaków należących do ZPB?" - pyta autor. "Przecież władze Polski nie mogą popierać sztucznie podgrzewanego rozłamu w suwerennym kraju" - podkreśla.
Autor przytacza też słowa marszałka Senatu Bogdana Borusewicza z wywiadu dla portalu Biełorusskij
Partizan: "Jest takie hasło +Biją naszych!+. Otóż rzeczywiście biją, to nie wymysł". I dalej autor podkreśla: "My nie jesteśmy +kresowianami+, tylko suwerennym krajem. Czy naprawdę należy kierować się wezwaniem +Biją naszych!+? Jakoś bardzo to przypomina Sudety z drugiej połowy lat 1930. Czyżby pamięć była tak krótka?".
W miniony poniedziałek milicja białoruska zajęła Dom Polski w Iwieńcu i wyprowadziła stamtąd działaczy Związku Polaków na Białorusi lojalnego wobec Andżeliki Borys. Oficjalnie Mińsk nie uznaje Borys za prezesa związku, a popiera kierownictwo, na którego czele stoi Stanisław Siemaszko. Władze
w Warszawie uważają Borys za legalną szefową organizacji.
pap
Autor artykułu pyta, czyich interesów bronią "niektórzy przedstawiciele władz polskich": wszystkich Polaków żyjących na Białorusi czy konkretnie pani Andżeliki Borys, "która z grupką zwolenników jeździ po Białorusi i podburza ludzi, a to w Grodnie, a to w Iwieńcu".
"Chęć pogłębienia przez drużynę Borys rozłamu w polskiej diasporze jest więcej niż oczywista - ocenia autor. - Dzielenie rodaków na swoich i cudzych, na mających i niemających racji jest podstawą jej działalności. Przy tym głównym kryterium +słuszności+ jest gotowość do konfliktu, do demonstracyjnego odrzucania wszelkich konstruktywnych propozycji, do lekceważenia prawa".
Z tego powodu - czytamy - "zdumiewa reakcja polskiej dyplomacji na tę sytuację". "Czy stosowane są
tutaj ostre kroki? Odwołanie ambasadora i nieoględne oświadczenia z wysokich trybun? Dlaczego z
perspektywy Warszawy jedna pani Borys stała się postacią cenniejszą niż tysiące białoruskich Polaków należących do ZPB?" - pyta autor. "Przecież władze Polski nie mogą popierać sztucznie podgrzewanego rozłamu w suwerennym kraju" - podkreśla.
Autor przytacza też słowa marszałka Senatu Bogdana Borusewicza z wywiadu dla portalu Biełorusskij
Partizan: "Jest takie hasło +Biją naszych!+. Otóż rzeczywiście biją, to nie wymysł". I dalej autor podkreśla: "My nie jesteśmy +kresowianami+, tylko suwerennym krajem. Czy naprawdę należy kierować się wezwaniem +Biją naszych!+? Jakoś bardzo to przypomina Sudety z drugiej połowy lat 1930. Czyżby pamięć była tak krótka?".
W miniony poniedziałek milicja białoruska zajęła Dom Polski w Iwieńcu i wyprowadziła stamtąd działaczy Związku Polaków na Białorusi lojalnego wobec Andżeliki Borys. Oficjalnie Mińsk nie uznaje Borys za prezesa związku, a popiera kierownictwo, na którego czele stoi Stanisław Siemaszko. Władze
w Warszawie uważają Borys za legalną szefową organizacji.
pap