Związek Wypędzonych (BdV) zrezygnował z nominowania Steinbach do rady fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie". W zamian koalicyjne frakcje CDU/CSU i FDP zgodziły się na nowelizację ustawy o fundacji zgodnie z postulatami BdV.
Kandydaturę przewodniczącej BdV zablokował szef MSZ Guido Westerwelle (FDP) ze względu na zastrzeżenia Polski. Stało się to przyczyna konfliktu w niemieckiej koalicji rządzącej.
Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze o "zakończeniu żałosnego przedstawienia". Jak ocenia, czwartkowe
porozumienie tylko do pewnego stopnia pozwala zachować twarz stronom tego konfliktu
"Minister spraw zagranicznych może nawet poszczycić się tym, że powstrzymał Erikę Steinbach, co nie udało się dotychczas całej Polsce" - ironizuje "FAZ".
Dodaje, że rozszerzenie rady fundacji o trzech dodatkowych członków BdV nie zwiększa wpływu tej organizacji, bo krok ten został zrównoważony przyznaniem w sumie pięciu dodatkowych miejsc Bundestagowi oraz Kościołom.
"Inżynierowie koalicji już się chwalą tym, jak dobre..., albo nie: jak genialne rozwiązanie przyszło im do głowy. Jednak również tę nową formułę (fundacji) w ewidentny sposób cechuje nieufność wobec wypędzonych i ich organizacji. Również to (rozwiązanie) jest dokumentem odmowy oczywistego prawa. W tym przypadku - tu pani Steinbach ma rację - nie ma żadnych zwycięzców" - pisze "FAZ".
W ocenie "Berliner Zeitung" po zakończeniu sporu wokół Steinbach pewne jest, że upamiętnienie wypędzeń stało się wyłącznie niemieckim projektem. "Prawdopodobnie powstanie imponujące muzealne centrum na temat ucieczek i wypędzeń. Prawdopodobnie będą w nim pracować nie mniej wspaniali naukowcy. Ale to nie wystarczy, aby idea pojednania została trwale wcielona w życie. Steinbach wte, Steinbach we wte - brakuje po prostu europejskiego wymiaru tej pamięci" - pisze "Berliner Zeitung".
Tygodnik "Der Spiegel" pisze w swym internetowym wydaniu o "zwycięstwie nierozsądku". "W zamian za rezygnację z mniej czy bardziej pozbawionego znaczenia reprezentacyjnego stanowiska posłanka CDU Steinbach niezmiernie dużo wynegocjowała dla swojej organizacji i w ten sposób zmieniła statykę centrum upamiętnienia wypędzeń" - ocenia "Spiegel Online".
"Stworzono symboliczną nierównowagę. Podczas gdy Kościoły ewangelicki i katolicki z 25 milionami członków w Niemczech mają po dwóch przedstawicieli w radzie fundacji, BdV, reprezentujący od kilkuset tysięcy do dwóch milionów członków - niewiadomo tego dokładnie - otrzymuje sześć miejsc" - dodaje.
Według "Spiegla" "anachronicznym zjawiskiem" jest to, że Związek Wypędzonych, nazwany przez autora "zespołem folklorystycznym", uzyskał znaczenie w niemieckiej polityce.
Z kolei dziennik "Sueddeutsche Zeitung" pozytywnie ocenia porozumienie w sporze wokół fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie". Jak pisze, można mieć nadzieję, że kończy to spór o rolę Eriki Steinbach.
"Wraz z powołaniem fundacji Steinbach otrzymała to, czego ona i jej organizacja zawsze chciały. Dlatego należy skończyć z jakimkolwiek mieszaniem szyków. Zawsze było jasne, że (Erika Steinbach) nie jest dobrym posłańcem do rady fundacji ze względu na jej niegdysiejsze +nie+ dla uznania granicy na Odrze i Nysie. To zrozumiałe, iż trudno jej było zaakceptować taki pogląd, ale mimo to jest on słuszny" - pisze "SZ".
PAP, im
Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze o "zakończeniu żałosnego przedstawienia". Jak ocenia, czwartkowe
porozumienie tylko do pewnego stopnia pozwala zachować twarz stronom tego konfliktu
"Minister spraw zagranicznych może nawet poszczycić się tym, że powstrzymał Erikę Steinbach, co nie udało się dotychczas całej Polsce" - ironizuje "FAZ".
Dodaje, że rozszerzenie rady fundacji o trzech dodatkowych członków BdV nie zwiększa wpływu tej organizacji, bo krok ten został zrównoważony przyznaniem w sumie pięciu dodatkowych miejsc Bundestagowi oraz Kościołom.
"Inżynierowie koalicji już się chwalą tym, jak dobre..., albo nie: jak genialne rozwiązanie przyszło im do głowy. Jednak również tę nową formułę (fundacji) w ewidentny sposób cechuje nieufność wobec wypędzonych i ich organizacji. Również to (rozwiązanie) jest dokumentem odmowy oczywistego prawa. W tym przypadku - tu pani Steinbach ma rację - nie ma żadnych zwycięzców" - pisze "FAZ".
W ocenie "Berliner Zeitung" po zakończeniu sporu wokół Steinbach pewne jest, że upamiętnienie wypędzeń stało się wyłącznie niemieckim projektem. "Prawdopodobnie powstanie imponujące muzealne centrum na temat ucieczek i wypędzeń. Prawdopodobnie będą w nim pracować nie mniej wspaniali naukowcy. Ale to nie wystarczy, aby idea pojednania została trwale wcielona w życie. Steinbach wte, Steinbach we wte - brakuje po prostu europejskiego wymiaru tej pamięci" - pisze "Berliner Zeitung".
Tygodnik "Der Spiegel" pisze w swym internetowym wydaniu o "zwycięstwie nierozsądku". "W zamian za rezygnację z mniej czy bardziej pozbawionego znaczenia reprezentacyjnego stanowiska posłanka CDU Steinbach niezmiernie dużo wynegocjowała dla swojej organizacji i w ten sposób zmieniła statykę centrum upamiętnienia wypędzeń" - ocenia "Spiegel Online".
"Stworzono symboliczną nierównowagę. Podczas gdy Kościoły ewangelicki i katolicki z 25 milionami członków w Niemczech mają po dwóch przedstawicieli w radzie fundacji, BdV, reprezentujący od kilkuset tysięcy do dwóch milionów członków - niewiadomo tego dokładnie - otrzymuje sześć miejsc" - dodaje.
Według "Spiegla" "anachronicznym zjawiskiem" jest to, że Związek Wypędzonych, nazwany przez autora "zespołem folklorystycznym", uzyskał znaczenie w niemieckiej polityce.
Z kolei dziennik "Sueddeutsche Zeitung" pozytywnie ocenia porozumienie w sporze wokół fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie". Jak pisze, można mieć nadzieję, że kończy to spór o rolę Eriki Steinbach.
"Wraz z powołaniem fundacji Steinbach otrzymała to, czego ona i jej organizacja zawsze chciały. Dlatego należy skończyć z jakimkolwiek mieszaniem szyków. Zawsze było jasne, że (Erika Steinbach) nie jest dobrym posłańcem do rady fundacji ze względu na jej niegdysiejsze +nie+ dla uznania granicy na Odrze i Nysie. To zrozumiałe, iż trudno jej było zaakceptować taki pogląd, ale mimo to jest on słuszny" - pisze "SZ".
PAP, im