Rzecznik prasowy Białego Domu Robert Gibbs bronił decyzji prezydenta stwierdzeniem, że XIV Dalajlama jest „respektowanym na arenie międzynarodowej przywódcą religijnym". Gibbs podkreślił również, że relacje między Stanami Zjednoczonymi i Krajem Środka są na tyle dojrzałe, że odrzucenie sprzeciwu Chin w kwestii wizyty nie może im zaszkodzić, jeśli Biały Dom będzie poszukiwał rozwiązania na gruncie innych spraw zagranicznych dotyczących Chin.
Gestem szacunku wobec Chin ze strony Baracka Obamy było unikanie spotkania z XIV Dalajlamą aż do pierwszej wizyty dyplomatycznej w Pekinie w listopadzie 2009 r. Istotnym sygnałem ze strony amerykańskiego prezydenta jest również to, że przyjmie dziś Tybetańczyka w znajdującej się w Białym Domu Sali Map, a nie w Gabinecie Owalnym, gdzie zazwyczaj odbywają się spotkania z liderami politycznymi oraz tuzami polityki zagranicznej.Po raz pierwszy XIV Dalajlama odwiedził Biały Dom na zaproszenie George’a W. Busha w 2007, co wywołało zdecydowany sprzeciw Pekinu. Tybetańskiemu duchownemu przyznano wówczas Złoty Medal Kongresu, wzbudzając jeszcze większy gniew Kraju Środka. Tym razem duchowy przywódca Tybetańczyków spotka się również z amerykańską sekretarz stanu Hillary Clinton.
PAP, arb