Włoska prasa zastanawia się, czy Srebrny Niedźwiedź festiwalu w Berlinie dla Romana Polańskiego za najlepszą reżyserię to tylko uznanie dla jego filmu "Autor widmo", czy też próba zadośćuczynienia. "Corriere della Sera" wyraża przekonanie, że "Autor widmo" to film nadzwyczajny, ale jednocześnie to - dodaje - "UFO na tle innych produkcji". Może należało film Polańskiego zaprezentować poza konkursem - sugeruje krytyk największej włoskiej gazety. Nagroda dla reżysera "przypomina rodzaj obowiązkowej rekompensaty" - ocenia.
Szersze rozważania na temat znaczenia nagrody dla Polańskiego snuje na łamach "La Repubblica" autor artykułu zatytułowanego "Od aresztu domowego do triumfu na festiwalu". Dziennik przytacza zrelacjonowane przez producentów w Berlinie słowa reżysera o tym, że i tak by nie przyjechał po nagrodę, bo ostatnim razem w drodze na inny festiwal został zatrzymany. "Polański potwierdza, że jest mistrzem czarnego humoru, artystą zdolnym do ironizowania na swój temat, co zawsze doceniali jego fani i jakim znają go przyjaciele, zwłaszcza od tego dramatycznego 27 września zeszłego roku" - podkreśla autor relacji z Berlina, przywołując datę aresztowania reżysera w Zurychu. Zarazem gazeta podkreśla, że Polański na nagrodę w pełni zasłużył. W Berlinie zaś, zauważa, czekano choćby na nagrane wcześniej przesłanie od artysty.
Włoski reżyser Marco Bellocchio, który jesienią podpisał list w obronie Polańskiego z żądaniem jego uwolnienia, powiedział dziennikowi "La Repubblica": - Nie widziałem "Autora widmo", a zatem nie jestem w stanie wydać opinii. Jeśli film jest dobry, wszystko w porządku. Ale jeśli jury nagrodziło go w ramach zadośćuczynienia, byłby to błąd. - To było tak, jakby kasta filmowców sama się broniła, a to miałoby brzydki mafijny posmak - oświadczył Bellocchio.
Odnosząc się do zarzutu gwałtu na 13-latce włoski reżyser powiedział: "Nie ulega dyskusji, że to bardzo ciężkie przestępstwo". Jednakże włoski filmowiec uznał, że wymierzanie sprawiedliwości po tylu latach wydaje mu się "wendettą".
PAP