"My robimy to samo"
Jak dodał, nie jest tajemnicą, że "we współczesnym świecie, pomimo odprężenia między państwami, takie rzeczy się dzieją". - My obserwujemy jednych, inni obserwują nas, to jest normalne - stwierdził Graś. Według niego, przy okazji manewrów wojskowych przeprowadzanych w Polsce, zwłaszcza takich w których biorą udział inne jednostki sojusznicze NATO, "aktywność obcych służb, zwłaszcza w rejonie Bałtyku, jest obserwowana". - Ale jest monitorowana i kontrolowana przez polskie służby - zapewnił rzecznik rządu.
O tym, że szpiegowanie jest normalne zapewniał również Bronisław Komorowski. - Jeśli ktoś sądzi, że samoloty rosyjskie nie obserwują Polski, to gratuluję naiwności. To jest rzecz absolutnie oczywista, że wszyscy wzajemnie się obserwują, jeśli nie należą do tego samego sojuszu. Polska jest w NATO, Rosja poza NATO i każde posunięcie wojsk rosyjskich, jak i każde posunięcie wojsk NATO-wskich jest bacznie obserwowane przez przeciwną stronę - powiedział Komorowski. Jak dodał, "nie należy tego nigdy ułatwiać, należy to utrudniać". - To już jest gra wojskowa, także pilotów wojskowych, ale naiwnością byłoby oczekiwać, że ktoś przestanie Polskę pilnie obserwować i to jeszcze okiem wojskowym - dodał Komorowski.
Ambasada milczy
Szef BBN Aleksander Szczygło podkreślił, że "przy tego typu ćwiczeniach, przy obowiązywaniu nadal porozumienia o ograniczeniu zbrojeń konwencjonalnych w Europie, każde ze stron tego porozumienia, m.in. Rosja ma możliwość normalnego obserwowania". - I jest pytanie do ambasady rosyjskiej, cóż tam robił ten samolot? Może pan ambasador Grinin - zamiast wprowadzać w błąd opinie publiczną w Polsce, że nie dostał pisma z Kancelarii Prezydenta postara się wyjaśnić, co robią rosyjskie samoloty tak blisko Polski - powiedział Szczygło. Ambasador rosyjski nie skomentował całej sprawy.
Radio Zet, PAP, arb