Przedstawiciele UE poruszą zapewne wrażliwy temat gazu. Chcą usłyszeć od Janukowycza, że UE nie będzie więcej ofiarą gazowych sporów rosyjsko-ukraińskich. Ponadto będą chcieli usłyszeć zobowiązanie Janukowycza do przeprowadzenia reform gospodarczych, których nie zrealizowali jego poprzednicy.
W zamian za to obiecają mu dalsze zacieśnianie więzi UE-Ukraina. Oczekuje się, że będą go kusić obietnicą mapy drogowej ustanowienia systemu bezwizowego w dalekiej perspektywie, "głęboką strefą handlu" z UE oraz wsparciem Brukseli dla zatwierdzenia przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy pakietu pomocowego w wysokości 610 mln euro dla Ukrainy.
"Wcale mnie nie dziwi, że pierwsze kroki Janukowycz kieruje na Zachód. Wydaje mi się, że do tej pory nie docenialiśmy jego prozachodnich starań" - powiedziała ekspertka brukselskiego European Policy Centre Amanda Paul. Jej zdaniem, decyzja o pierwszej oficjalnej wizycie nowego prezydenta w Brukseli, a nie w Moskwie jednoznacznie pokazuje, w którą stronę Janukowycz chce poprowadzić swoją politykę. Do Moskwy Janukowycz udaje się 5 marca, a więc kilka dni później."Nie sądzę też, żeby Rosja się z tego powodu oburzała. Janukowycz jest zdolny do przeprowadzenia w kraju reform, które pomogą mu przygotować się do ewentualnego członkostwa. Sądzę, że ta prezydentura naprawi błędy poprzedniej" - powiedziała.
Z kolei ekspertka brukselskiego oddziału IFRI (Francuski Instytut Stosunków Międzynarodowych) Susanne Nies podkreśla gotowość UE do wsparcia reform na Ukrainie i zacieśniania współpracy chociażby dzięki utworzonemu niedawno Partnerstwu Wschodniemu."Pytanie tylko, czy Ukraina jest na to gotowa. Jeżeli sama nie podejmie odpowiednich reform wewnętrznych, relacje z Zachodem nie posuną się naprzód - powiedziała Nies. - Czas pokaże, jak opozycja wyważy siły w relacjach z Janukowyczem. Mamy jednak nadzieję na stabilizację. Również tę rozumianą na arenie międzynarodowej - a więc wyważenie stosunków między Ukrainą a Rosją i Europą. Sądzę, że nie leży w interesie Ukrainy, by uzależnić się od Rosji. Janukowycz wyraźnie to pokazuje, wybierając się w poniedziałek do Brukseli. Zresztą musimy podkreślić, że nigdy nie był pierwszym pożądanym przez Rosję kandydatem do prezydentury - Tymoszenko bardziej zasługuje na to miano".
Także ekspert z kijowskiego oddziału Fundacji im. Friedricha Naumanna Wołodymyr Olijnyk jest zdania, że Janukowycz nie wpadnie w objęcia Rosji, natomiast ma szanse przeprowadzić reformy, których nie zrobili poprzednicy."Janukowycz uczy się na błędach Kuczmy. Nie sądzę, by interesowało go stanowisko ukraińskiego gubernatora Rosji. Strona rosyjska też nie powinna widzieć w zdobywaniu dla siebie Ukrainy wielkiego interesu. O ile Białoruś jest łatwiejsza w finansowaniu, bo jest mniejszym krajem, próby uzależnienia od siebie Ukrainy zbyt wiele by Rosję kosztowały" - powiedział. Dodał, że Janukowycz nie jest postrzegany na Ukrainie jako charyzmatyczny polityk, ale raczej jako pragmatyk, "człowiek gospodarki".
"W ostatecznym rozrachunku i tak ogromne znaczenie będzie miała jego ekipa, w której będą się musiały wyważyć dążenia opozycji i prezydenta. Owszem, wybór Janukowycza wzbudza rozczarowanie wśród ukraińskich analityków, ale być może takiego właśnie prezydenta Ukraina potrzebuje teraz najbardziej?" - pytał retorycznie Olijnyk."Wiem, że w Polsce panuje rozczarowanie nowym wyborem - a jednak nie sądzę, by Polska miała pełne podstawy do obaw. Wystarczy przypomnieć dobre kontakty handlowe między krajami i pozytywną współpracę Śląska z kręgami gospodarczymi skupionych wokół Janukowycza. Romantyczne gawędy Juszczenki o tym, jak dobrze mogłoby być między obydwoma krajami, spaliły na panewce - być może więc przyszedł czas na konkretne kroki" - dodał.