Komisja śledcza badająca tzw. aferę hazardową zdecyduje na wtorkowym posiedzeniu, czy jej szefem pozostanie Mirosław Sekuła z PO. Wniosek o jego odwołanie złożyło PiS. Przewodniczący komisji jest zdania, że wniosek - w związku z tym, że jest konsekwencją decyzji komitetu politycznego PiS - narusza wręcz autonomię Sejmu. - Komitet polityczny PiS poszedł za daleko, nie powinien ingerować w wewnętrzne sprawy komisji. To próba podporządkowania Sejmu decyzjom gremiów partyjnych - ocenił Sekuła.
Sekuła nie obawia się utraty stanowiska. Przewodniczący zauważył, że nawet jeśli na głosowanie w jego sprawie nie przyszedłby Franciszek Stefaniuk z PSL, PiS nie będzie miało większości, by go odwołać. W komisji zasiada obecnie siedmiu posłów: 3 z PO, 2 z PiS i po 1 z Lewicy i PSL. W przypadku gdy tyle samo posłów opowiada się za i przeciw - propozycja nie przechodzi. Sekuła nie chciał powiedzieć, czy będzie polemizował z argumentami wysuwanymi przez polityków PiS. - To jest decyzja stricte polityczna, nie merytoryczna, w związku z tym zastanawiam się, czy w ogóle odnosić się do tego merytorycznie - stwierdził.
Wśród zarzutów posłów opozycji pod adresem Sekuły znalazło się "wybranie prezydium komisji w sposób naruszający standardy jej funkcjonowania". Wassermann argumentował ponadto, że przewodniczący źle organizuje prace komisji i źle prowadzi jej posiedzenia. Jak mówił, zbyt wiele było sytuacji, w których komisja, zamiast dążyć do rzetelnych ustaleń, prowadziła w "szaleńczo-ekspresowym tempie" swoje przesłuchania.
PAP, arb