Prokuratura bada czy wiceprzewodniczący hazardowej komisji śledczej Bartosz Arłukowicz nie jest źródłem przecieków z komisji, jak zeznał funkcjonariusz CBA. Taką informację podało radio ZET. Sam poseł Lewicy stanowczo zaprzecza tym doniesieniom.
"Ja nie jestem żadnym źródłem przecieku. Pracuję profesjonalnie i być może to, że właśnie pracuję profesjonalnie komuś przeszkadza" - podkreślił Arłukowicz. "To, że prokuratura sprawdza, taki jest jej obowiązek, niech sprawdza" - dodał.
"Dziennikarze często mają do mnie pretensję, że zbyt mało mówię, ale tak postrzegam swoją rolę, jako profesjonalnego posła zasiadającego w komisji śledczej, więc nic w tej sprawie nie mam do dodania" - podkreślił poseł Lewicy.
Według informacji radia wątkiem Arłukowicza zajmują się prokuratorzy z Prokuratury Warszawa-Praga w ramach dużego śledztwa dotyczącego przecieku w aferze hazardowej. Podstawą do działań prokuratury stały się zeznania funkcjonariusza CBA. Zeznał on o kontaktach posła z dziennikarzami jednego z dzienników.
"Dziennikarze często mają do mnie pretensję, że zbyt mało mówię, ale tak postrzegam swoją rolę, jako profesjonalnego posła zasiadającego w komisji śledczej, więc nic w tej sprawie nie mam do dodania" - podkreślił poseł Lewicy.
Według informacji radia wątkiem Arłukowicza zajmują się prokuratorzy z Prokuratury Warszawa-Praga w ramach dużego śledztwa dotyczącego przecieku w aferze hazardowej. Podstawą do działań prokuratury stały się zeznania funkcjonariusza CBA. Zeznał on o kontaktach posła z dziennikarzami jednego z dzienników.
PAP, im