Berlusconi wywierał presję na członka niezależnego organu kontroli mediów (Agcom) Giancarlo Innocentiego. Pięć razy dzwonił również do dyrektora dzienników RAI 1. Premier podkreślał, że programy publicystyczne, w których jest atakowany są stronnicze. Szczególną niechęć premiera budził program „Annozero". - Trzeba uzgodnić wasze działania tak, by pozwoliły zlikwidować ten program. Nie chcę więcej oglądać w telewizji Di Pietro (najostrzej atakujący premiera szef opozycyjnej partii Włochy Wartości) - mówił Berlusconi.
Szok we Włoszech wywołały jednak nie tyle słowa premiera ile to, że był on podsłuchiwany, chociaż włoskie prawo zabrania stosowania podsłuchów wobec parlamentarzystów. Prokuratorzy z Trani prowadzili śledztwo w sprawie kart kredytowych. Podejrzewali, że ktoś będzie wywierał naciski na RAI, by nie nadawała materiału na ten temat, więc założyli kilka podsłuchów ludziom związanym z mediami . W ten sposób przypadkiem podsłuchali telefony Berlusconiego.Jak wynika ze statystyk we Włoszech w 2007 r. prokuratura podsłuchiwała 125 tysięcy osób, co pochłonęło 33 procent wydatków państwowych na wymiar sprawiedliwości. Dla porównania w Stanach Zjednoczonych w 2007 r. założono 1700 podsłuchów.
"Rzeczpospolita", arb