Marek Migalski, eurodeputowany PiS na swoim blogu nazywa prawybory "chowem wsobnym" i "grą wstępną" i domaga się by nie używać wobec nich określenia "prawybory". "Nie deprecjonujmy słowa prawybory na określenie tego kabareciku" - apeluje Migalski. Tych, którzy widzą w prawyborach PO narzędzie postępującej demokratyzacji polskich partii Migalski nazywa "otępiałymi żółwikami.
Według Migalskiego, gdyby w rolę Bronisława Komorowskiego i Radosława Sikorskiego wcielili się Joachim Brudziński i Zbigniew Ziobro, a debatę między nimi mieliby - zamiast Sławomira Nowaka i Joanny Muchy prowadzić Beata Kempa i Przemysław Gosiewski, wówczas prasa z pewnością nazywałaby taki sposób organizacji selekcji "autorytarnym" i krytykowałaby PiS za to, że marnuje pieniądze wyborców. "Wystarczy, że pewne rzeczy zrobiłby Kaczyński i PiS, a przez kraj przelałaby się fala oburzenia na te niecne ekscesy. Dlatego warto zwrócić się do wszystkich, którzy nazywają to, co się dzieje wokół rywalizacji Bronka i Radka, prawyborami . Albo nie macie bladego pojęcia czym są amerykańskie "primaries", albo jesteście posłusznymi i użytecznymi narzędziami w rękach Platformy" - pisze Migalski.
"Kto nazywa to, w co bawi się Platforma, prawyborami, jest otępiałym żółwikiem. Nazywajmy to jak chcemy - eliminacjami, chowem wsobnym, grą wstępną, przedbiegami. Ale nie deprecjonujmy słowa prawybory. To apel nie do otępiałych żółwików - ci niech sobie mówią, co chcą" - kończy swój wpis Migalski.
arb