- Nie byłem poddawany żadnym naciskom w tej sprawie. Decyzja o przedstawieniu zarzutów była decyzją wspólną w tym sensie, że była konsultowana z moimi przełożonymi. Niemniej jednak ja podpisałem to postanowienie i biorę pełną odpowiedzialność za nie - oświadczył.
Olewiński powiedział, że już 19 maja 2009 r. przygotował projekt postawienia zarzutów Kamińskiemu i złożył go w kancelarii tajnej Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie. Jak dodał, tego samego dnia kopia tego pisma trafiła do rzeszowskiej prokuratury apelacyjnej.
Wyjaśnił też, że 22 maja ub. roku materiały jawne ze śledztwa wraz z informacją o tym, że powstał projekt postawienia zarzutów Kamińskiemu otrzymała sejmowa komisja śledcza ds. nacisków. Olewiński dodał, że tego dnia wszyscy członkowie komisji mogli się dowiedzieć o tym, że prokuratura planuje postawić zarzuty ówczesnemu szefowi CBA.
Prokurator zaznaczył, że przygotowanie projektu było efektem analizy materiału tajnego i jawnego zebranego w tej sprawie i jego ocena prawna. "Efektem jej było wydanie projektu postanowienia" - dodał.
Ostatecznie wniosek ws. postawienia zarzutów szefowi CBA Olewiński podpisał jednak dopiero 9 września 2009 r. W październiku Kamiński usłyszał zarzuty nadużycia uprawnień, kierowania nielegalnymi działaniami operacyjnymi CBA dotyczącymi wręczenia łapówki osobom powołującym się na wpływy w resorcie rolnictwa i funkcjonariuszom publicznym oraz kierowania podrabianiem dokumentów i wyłudzeniem poświadczenia nieprawdy w oparciu o te dokumenty.
Prokuratura uznała, że CBA dopuściło się niezgodnego z prawem stworzenia "fikcyjnej sprawy" ziemi, na potrzeby której wytworzono fikcyjną dokumentację do jej odrolnienia. Ponadto prokuratura uznała za niezgodne z prawem działania operacyjne CBA, które polegały na wręczeniu łapówki Andrzejowi K. (skazanemu nieprawomocnie w aferze gruntowej).
Kamiński uważa, że stawiane mu zarzuty, jak i pozbawienie go funkcji szefa CBA jest karą za to, ze wykrył i ujawnił tzw. aferę hazardową. W jego ocenie zarzuty w sprawie afery gruntowej postawione mu przez prokuraturę w Rzeszowie to był jedynie pretekst do odwołania go ze stanowiska.
PAP, mm