"W debacie dotyczącej polskiej polityki zagranicznej, która odbyła się kilka dni temu w sejmie, szefowa klubu PiS-u oskarżyła Sikorskiego o prowincjonalizm. Rozumiem, że machanie szabelką na granicy rosyjsko-gruzińskiej przez prezydenta Kaczyńskiego, to była polityka miejska (mocarstwowa), a partnerstwo wschodnie, to prowincjonalizm? Zabiegi Lecha, żeby się sfotografować z Obamą to wielka polityka, a wynegocjowanie pakietu klimatycznego to wiocha. Wybór Buzka na szefa parlamentu europejskiego to szczyt gminnego myślenia o polityce, podobnie poprawa stosunków z Moskwą, wizyta Putina w Katyniu, świetne relacje z Niemcami – to wszystko wiocha!" - wylicza Palikot.
"To, że Gęsicka się zupełnie nie zna na polityce zagranicznej to jedno, ale to, że dla niej prowincjonalizm to coś negatywnego, to przyznam powoduje, że jestem zdumiony. Cały PiS – politycznie – prowincją stoi i na Boga to jedyne co dobre w tej partii" - dodaje poseł.
arb