Jedenasty w historii prezes PKOl pochowany został z honorami wojskowymi, a kompania reprezentacyjna Wojska Polskiego oddała salwę. Uroczystości pogrzebowe na Powązkach poprzedziła msza święta, którą w katedrze św. Michała i Floriana na warszawskiej Pradze koncelebrował biskup Marian Florczyk.
Piotr Nurowski zginął w katastrofie lotniczej prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem.Na łamach tygodnika "Wprost" prezesa Piotra Nurowskiego wspomina dziennikarz Polsat News Roman Kołtoń: "Trafił do sportu w 1972 r. i niedługo później został najmłodszym w historii prezesem Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, jednym z najmłodszych prezesów dużych związków sportowych na świecie. – Był fantastycznym komuchem – powiedział mi kilka dni temu przed kamerą Jacek Wszoła, złoty medalista olimpijski z 1976 r. z Montrealu i srebrny z 1980 r. z Moskwy. W czasie obu tych igrzysk prezesem PZLA był Nurowski. – Miał udział w moich medalach: za pierwszym razem wstawiając się za mną, abym pojechał na igrzyska, a za drugim pozwalając mi na start w obuwiu, w którym chciałem startować – wspomina Wszoła. W Moskwie przedstawiciel firmy Adidas dotarł do samego Włodzimierza Reczka, rządzącego polskim sportem, aby poskarżyć się na Wszołę. Reczek wezwał Nurowskiego. Ten w rozmowie z zawodnikiem powiedział jednak: „Możesz skakać w tym, w czym chcesz, ale pamiętaj – jak nie zdobędziesz medalu, ty będziesz miał problem, ja będę miał problem, wszyscy będą mieli problem". Wszoła przypomina, że Nurowski załatwiał sprawy niemożliwe do załatwienia – jak choćby paszport dla Władka Komara, złotego medalisty olimpijskiego z Monachium w 1972 r. Komar nieźle narozrabiał i przez rok nie mógł startować za granicą. Nie pomagał najcenniejszy krążek olimpijski... Pomógł dopiero Nurowski" - pisze Kołtoń.
Więcej o Piotrze Nurowskim przeczytasz w artykule "Załatwiał sprawy niemożliwe" w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".