Maciej Płażyński: Nie przywykł do krawatów

Maciej Płażyński: Nie przywykł do krawatów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Maciej Płażyński w garniturze czuł się jak zamknięty w pancerzu. Ale nawet gdy musiał o zakładać, nosił przy sobie sweter. Dusił go gorset politycznej poprawności. Choć pełnił wysokie funkcje (wojewody i marszałka Sejmu) pozostał typem luzaka nie do końca lubiącego sztafaż urzędu, który reprezentował.
Pamiętam pierwsze spotkanie. Rok 1993, podelbląska wioska, jakieś potkanie z rolnikami. Okres wyborów do parlamentu. Nagle szum: „Prezes przyjechał!". Szybko jak pociąg pospieszny na salę wszedł łysiejący 5-latek. Widać było, że garniturze czuł się jak zamknięty w pancerzu. Bez krawatu. To było moje pierwsze spotkanie Prezesem, jak nazywano Macieja Płażyńskiego, wówczas wojewodę gdańskiego. Byliśmy krajanami. Urodził się w położonym koło Elbląga (z którego pochodzę) dwutysięcznym miasteczku Młynary.

– Zawsze chodził szybko, ubrany w sweter i dżiny. Gdy został wojewodą (1990), usiał wskoczyć w garnitur, ale nawet wtedy nosił przy sobie weter. Tego zwyczaju nie zmienił nawet wówczas, gdy został marszałkiem Sejmu (1997-2001). problemem było przekonanie go do noszenia krawatu. Ze Sławkiem Rybickim [bratem Arama Rybickiego, który również zginął katastrofie pod Smoleńskiem red.] uczyliśmy go, jak wiązać krawat, ale on do końca uważał, że to nienormalne zakładać sobie samemu pętlę na szyję – wspomina Marek Biernacki, poseł PO i przyjaciel Płażyńskiego.

Maciej Płażyński do Gdańska przyjechał na studia prawnicze w 1977 r. Mieszkał głównie na waleta w akademiku albo altance bez ogrzewania. Później, kiedy przypadkowo spotykaliśmy się w Gdańsku lub Sejmie, wyczuwałem, że trochę dusi go gorset politycznej poprawności. To był typ luzaka, nie do końca lubiący sztafaż urzędu, który reprezentował. Ksywkę Prezes dostał, gdy tworzyli kierował Spółdzielnią Pracy Usług Wysokościowych „Świetlik" (1983-1990), gdzie zatrudniano głównie działaczy opozycji demokratycznej, m.in. Donalda Tuska i Jana Bieleckiego.

Przeczytaj cały artykuł w najnowszym wydaniu tygodnika Wprost.