Noc świętojańska po skandynawsku
W każdym Szwedzie drzemie doktor Jeckyll i pan Hyde. Przez większą część roku Szwecję zamieszkuje prawie dziewięć milionów Jeckylli, którzy na trzy krótkie letnie miesiące przeobrażają się w wesołych panów Hyde'ów.
Jedna trzecia populacji tego kraju jest wrażliwa na wahania pogody; miewa skurcze naczyń krwionośnych, ataki lęku, astmy i bóle głowy. Wszyscy narzekają na zimowe ciemności, na kilka miesięcy ogarniające północne rejony Szwecji. Wzmaga to depresję, zmęczenie, skłonności do alkoholizmu i migren. Nic dziwnego, że zima kojarzy się tu z jesienią życia, a lato z jego wiosną. W zimie Szwedzi są zamknięci w sobie. W środkach miejskiej komunikacji panuje grobowa cisza, pasażerowie unikają kontaktu wzrokowego. Nawet wyprawy do barów nie oznaczają poszerzenia kręgu znajomych, gdyż zwykle grupki bywalców bawią się we własnym kręgu. Na to wszystko nakładają się jeszcze wzorce luterańskiego protestantyzmu, gloryfikującego cierpienie.
Szwedzka radość życia wybucha równie gwałtownie jak szwedzkie lato, a jej kulminacją jest święto midsommar. Tego dnia Szwed kocha swój kraj, rodaków, przyrodę, króla, a nawet obcokrajowców. Dyskusja nad wyższością świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiejnocy jest tutaj bezprzedmiotowa. Najważniejszy jest midsommar, czyli odpowiednik nocy świętojańskiej. To jedyna okazja w roku, kiedy każdy może śmiało wywiesić narodową flagę, bez obawy posądzenia o faszystowskie skłonności. Tysiące ludzi wylega na place zabaw, aby wziąć udział w rytuale, i - co ciekawsze - zapomina o złowrogim spadku Lutra. Bawią się szczerze i beztrosko, na dodatek z czystym sumieniem!
Ludyczny nastrój łączy zarówno komunistów, konserwatystów, anarchistów, jak i eleganckie damy i radykalnych wegetarian. Popularny szwedzki historyk Herman Linqvist zaproponował, aby to autentyczne święto ludowe zostało świętem narodowym i zastąpiło drętwe obchody 6 czerwca (upamiętniające dość abstrakcyjną dla większości obywateli rocznicę ustalenia konstytucji z 1809 r., która przestała obowiązywać w 1974 r., oraz jeszcze mroczniejszą datę koronacji Gustawa Wazy na króla Szwecji). Data ta nie wzbudza w przeciętnym obywatelu żadnych emocji, a i władze nie traktują jej zbyt poważnie, gdyż nawet nie jest to dzień wolny od pracy. Jedyną inwencję wykazują cukiernicy usiłujący od lat bezskutecznie wylansować "narodowe" ciastko.
Szwedzka noc świętojańska przypada pragmatycznie w pierwszą sobotę po 24 czerwca. Ten weekend jest początkiem lata i sezonu urlopowego. Mieszkańcy północy przez dwa miesiące będą się cieszyć wiecznym dniem, a osoby ze środkowych i południowych regionów kraju będą spać w szarówce nastającej między pierwszą a czwartą nad ranem. Cudzoziemcy i turyści będą natomiast cierpieć podczas szwedzkiego lata na bezsenność właśnie z powodu jasnych nocy.
Noc świętojańska wywodzi się z prastarego pogańskiego kultu Słońca, który w chrześcijaństwie połączył się z urodzinami Jana Chrzciciela. Chrześcijańska mutacja pogańskiego święta obchodzona jest w Szwecji od V wieku. Nastrój tej najkrótszej nocy roku trafnie oddał August Strindberg w "Pannie Julii", tłumacząc namiętności bohaterów dramatu podniecającym wpływem tańca, mrokiem nocy, silnym erotycznym oddziaływaniem kwiatów. Historycznie najważniejszym elementem obchodów tego święta było palenie ogni (zwyczaj ten rozpowszechnił się również w Danii i Norwegii oraz w niektórych rejonach Finlandii). W ciągu wieków ognie zostały zastąpione kilkumetrowymi krzyżami, z których ramion zwieszają się dwa kwietne wieńce.
Stawianie krzyża rozpoczyna się w piątkowy poranek. Jest to jedna z niewielu okazji jednoczących nie tylko rodziny, ale i obcych ludzi. Po tym wysiłku nadchodzi pierwsza kulinarna przyjemność dnia: lunch spożywany w zaciszu krzaków bzu, do którego zasiada się w świątecznych strojach (białe ubranie i kwietne wianki na głowie).
Głównym daniem jest marynowany na słodko śledź z młodymi ziemniakami posypanymi koperkiem. Często śledź polany jest śmietaną i obsypany siekanym szczypiorkiem. Na deser podaje się tort biszkoptowy z bitą śmietaną i truskawkami. Po posiłku biesiadnicy udają się pod umajony krzyż, aby tam wytańczyć i wyśpiewać pochłonięte kalorie. Midsommar jest rzadką okazją, aby obejrzeć dorosłych skaczących beztrosko wokół krzyża i udających żabki, prosiaczki i inne zwierzęta. Po wspólnych harcach, trwających zwykle całe popołudnie, rodziny wracają do domów, aby wypocząć. Szwedzi nie zasypiają jednak od razu podczas kilku godzin nocnej szarówki, o czym świadczy coroczny rekord urodzin, padający dokładnie dziewięć miesięcy po tym dniu.
Szwecja nie byłaby Szwecją, gdyby w tym święcie radości nie kryła się zapowiedź mrocznej przyszłości. Pesymistyczni miłośnicy Lutra przypominają, że midsommar jest również początkiem coraz krótszych dni, kończących się jesienno-zimowym piekłem.
Jedna trzecia populacji tego kraju jest wrażliwa na wahania pogody; miewa skurcze naczyń krwionośnych, ataki lęku, astmy i bóle głowy. Wszyscy narzekają na zimowe ciemności, na kilka miesięcy ogarniające północne rejony Szwecji. Wzmaga to depresję, zmęczenie, skłonności do alkoholizmu i migren. Nic dziwnego, że zima kojarzy się tu z jesienią życia, a lato z jego wiosną. W zimie Szwedzi są zamknięci w sobie. W środkach miejskiej komunikacji panuje grobowa cisza, pasażerowie unikają kontaktu wzrokowego. Nawet wyprawy do barów nie oznaczają poszerzenia kręgu znajomych, gdyż zwykle grupki bywalców bawią się we własnym kręgu. Na to wszystko nakładają się jeszcze wzorce luterańskiego protestantyzmu, gloryfikującego cierpienie.
Szwedzka radość życia wybucha równie gwałtownie jak szwedzkie lato, a jej kulminacją jest święto midsommar. Tego dnia Szwed kocha swój kraj, rodaków, przyrodę, króla, a nawet obcokrajowców. Dyskusja nad wyższością świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiejnocy jest tutaj bezprzedmiotowa. Najważniejszy jest midsommar, czyli odpowiednik nocy świętojańskiej. To jedyna okazja w roku, kiedy każdy może śmiało wywiesić narodową flagę, bez obawy posądzenia o faszystowskie skłonności. Tysiące ludzi wylega na place zabaw, aby wziąć udział w rytuale, i - co ciekawsze - zapomina o złowrogim spadku Lutra. Bawią się szczerze i beztrosko, na dodatek z czystym sumieniem!
Ludyczny nastrój łączy zarówno komunistów, konserwatystów, anarchistów, jak i eleganckie damy i radykalnych wegetarian. Popularny szwedzki historyk Herman Linqvist zaproponował, aby to autentyczne święto ludowe zostało świętem narodowym i zastąpiło drętwe obchody 6 czerwca (upamiętniające dość abstrakcyjną dla większości obywateli rocznicę ustalenia konstytucji z 1809 r., która przestała obowiązywać w 1974 r., oraz jeszcze mroczniejszą datę koronacji Gustawa Wazy na króla Szwecji). Data ta nie wzbudza w przeciętnym obywatelu żadnych emocji, a i władze nie traktują jej zbyt poważnie, gdyż nawet nie jest to dzień wolny od pracy. Jedyną inwencję wykazują cukiernicy usiłujący od lat bezskutecznie wylansować "narodowe" ciastko.
Szwedzka noc świętojańska przypada pragmatycznie w pierwszą sobotę po 24 czerwca. Ten weekend jest początkiem lata i sezonu urlopowego. Mieszkańcy północy przez dwa miesiące będą się cieszyć wiecznym dniem, a osoby ze środkowych i południowych regionów kraju będą spać w szarówce nastającej między pierwszą a czwartą nad ranem. Cudzoziemcy i turyści będą natomiast cierpieć podczas szwedzkiego lata na bezsenność właśnie z powodu jasnych nocy.
Noc świętojańska wywodzi się z prastarego pogańskiego kultu Słońca, który w chrześcijaństwie połączył się z urodzinami Jana Chrzciciela. Chrześcijańska mutacja pogańskiego święta obchodzona jest w Szwecji od V wieku. Nastrój tej najkrótszej nocy roku trafnie oddał August Strindberg w "Pannie Julii", tłumacząc namiętności bohaterów dramatu podniecającym wpływem tańca, mrokiem nocy, silnym erotycznym oddziaływaniem kwiatów. Historycznie najważniejszym elementem obchodów tego święta było palenie ogni (zwyczaj ten rozpowszechnił się również w Danii i Norwegii oraz w niektórych rejonach Finlandii). W ciągu wieków ognie zostały zastąpione kilkumetrowymi krzyżami, z których ramion zwieszają się dwa kwietne wieńce.
Stawianie krzyża rozpoczyna się w piątkowy poranek. Jest to jedna z niewielu okazji jednoczących nie tylko rodziny, ale i obcych ludzi. Po tym wysiłku nadchodzi pierwsza kulinarna przyjemność dnia: lunch spożywany w zaciszu krzaków bzu, do którego zasiada się w świątecznych strojach (białe ubranie i kwietne wianki na głowie).
Głównym daniem jest marynowany na słodko śledź z młodymi ziemniakami posypanymi koperkiem. Często śledź polany jest śmietaną i obsypany siekanym szczypiorkiem. Na deser podaje się tort biszkoptowy z bitą śmietaną i truskawkami. Po posiłku biesiadnicy udają się pod umajony krzyż, aby tam wytańczyć i wyśpiewać pochłonięte kalorie. Midsommar jest rzadką okazją, aby obejrzeć dorosłych skaczących beztrosko wokół krzyża i udających żabki, prosiaczki i inne zwierzęta. Po wspólnych harcach, trwających zwykle całe popołudnie, rodziny wracają do domów, aby wypocząć. Szwedzi nie zasypiają jednak od razu podczas kilku godzin nocnej szarówki, o czym świadczy coroczny rekord urodzin, padający dokładnie dziewięć miesięcy po tym dniu.
Szwecja nie byłaby Szwecją, gdyby w tym święcie radości nie kryła się zapowiedź mrocznej przyszłości. Pesymistyczni miłośnicy Lutra przypominają, że midsommar jest również początkiem coraz krótszych dni, kończących się jesienno-zimowym piekłem.
Więcej możesz przeczytać w 26/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.