Flamandzka partia liberalna Open-VLD ogłosiła, że straciła zaufanie do rządu pod przewodnictwem chadeckiego premiera Yvesa Leterme'a, bowiem nie udało się rozwiązać zadawnionego sporu językowego między belgijskiego frankofonami a Flamandami. Dymisję rządu musi zaakceptować król Belgów Albert II, co jeszcze nie nastąpiło. Monarcha zastrzegł, że potrzebuje czasu na podjęcie decyzji. "Król i premier wspólnie podkreślili, że w obecnej sytuacji kryzys polityczny byłby bardzo niefortunny i mógłby poważnie zaszkodzić zarówno dobrobytowi obywateli jak i roli Belgii w Europie" - głosi komunikat Pałacu Królewskiego.
Co prawda bez Open-VLD złożona dotąd z pięciu partii koalicja będzie dysponować większością 76 miejsc w 150-osobowym parlamencie, ale w praktyce rządy Leterme'a, który piastuje stanowisko premiera od 5 miesięcy, mogą być sparaliżowane. Belgijskie partie rządzące i opozycyjne od poniedziałku dyskutowały nad wielką reformą ustrojową kraju: oczekiwanym przez Flamandów wzmocnieniem regionów kosztem państwa federalnego, a także rozwiązaniem spornej kwestii wyborczych i językowych praw frankofonów, mieszkających we flamandzkich gminach pod Brukselą. Miało to zakończyć od lat destabilizujący scenę polityczną konflikt między Flamandami, którzy stanowią 60 proc. ludności ponad 10-milionowej Belgii, i francuskojęzycznymi mieszkańcami Walonii i Brukseli. Podstawą dyskusji były propozycje wyznaczonego przez króla Alberta II negocjatora: byłego premiera Jean-Luc Dehaene'a. Rozczarowały one jednak frankofonów, którzy skrytykowali zbyt duże ustępstwa pod adresem Flamandów.
Flamandzcy liberałowie zagrozili, że wbrew tradycji belgijskiego kompromisu zażądają poddania pod głosowanie w parlamencie ostatecznego rozwiązania kwestii praw wyborczych i językowych frankofonów, nie bacząc na ich sprzeciw. Flamandowie dysponują większością, więc teoretycznie mogliby się zdecydować na taki krok, choć oznaczałby to polityczną destabilizację.
Belgia z trudem może sobie pozwolić na głęboki kryzys polityczny - przejmuje bowiem w drugim półroczu rotacyjne przewodnictwo w Unii Europejskiej. Belgijskie media spekulują, że przedterminowe wybory odbędą się 30 maja, tak by szybko powołany nowy rząd mógł poprowadzić unijną prezydencję do końca roku. Powrót do rozwiązania wewnętrznych sporów nastąpiłby w przyszłym roku.
Yves Leterme wrócił na stanowisko premiera w listopadzie 2009 r. po wyborze dotychczasowego szefa rządu, Hermana Van Rompuya, na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. Przez ostatnie 5 miesięcy z trudem starał się odbudować reputację po swoich 9-miesięcznych rządach w 2008 r., które przebiegły pod znakiem niekończącego się kryzysu politycznego.
PAP, arb