- Wtedy, kiedy bywa dla formacji ciężko, jest w trudnej sytuacji, szef powinien próbować przynajmniej dowieść swoich kwalifikacji przez wzięcie na siebie odpowiedzialności, całego ryzyka związanego z tym przedsięwzięciem. Z tego punktu widzenia rozumiem tę decyzję - podkreślił były premier. Jak dodał, "zdajemy sobie wszyscy sprawę, że kandydat lewicy w zasadzie nie ma szans w tych wyborach". - Można by powiedzieć, że demokracja wymaga, żeby była jakaś paleta ofert i z tego punktu widzenia jest to dobry uczynek, ale jeżeli nie ma się szans, to nie bardzo wiem, jaki jest inny, porównywalny, istotny cel, który chciano by przy okazji osiągnąć - zaznaczył Cimoszewicz.
Jak dodał, w czasie, kiedy on sam brał udział w wyborach prezydenckich w 2005 roku, też można było z góry powiedzieć, że nie ma wielkich szans na sukces. - Ale wtedy rzeczywiście chodziło o to, żeby stworzyć lewicy możliwość komunikowania się ze społeczeństwem, przedstawiania swoich koncepcji. W tej chwili lewicy nikt ust nie zamyka. Jeżeli by miała coś do powiedzenia, może to mówić i prezydencka kampania wyborcza wcale nie musi do tego służyć. Są tysiące innych okazji - podkreślił senator. - Nie wierzę w to, by w jakichkolwiek okolicznościach możliwe było zwycięstwo pana Napieralskiego. Czy to będzie porażka dotkliwa, taka, która postawi pytania o jego pozycję w SLD trudno jest w tej chwili przewidzieć - uważa Cimoszewicz.
Według niego, trudno dzisiaj mówić, jak zmieni się pozycja Napieralskiego w partii po ewentualnej porażce w wyborach. - Trzeba poczekać z takimi ocenami te dwa miesiące do 20 czerwca, by zobaczyć, jaki będzie wynik - powiedział. - Przypuszczam, że wynik będzie miał jakieś znaczenie, ale pewnie takie, że jeżeli będzie o 2 proc. większy od spodziewanego, będzie ogłoszony jako wielki sukces. Jeśli natomiast będzie o kilka proc. mniejszy od spodziewanego - wtedy będą dyskusje o tym, co dalej - zaznaczył. Zdaniem Cimoszewicza na wynik wyborczy Napieralskiego będą miały wpływ nie tylko jego własne "talenty i słabości". - W wyborach obowiązuje reguła, że także i rywale pracują na wynik kandydata. Jeżeli rywale wypadną kiepsko, będą popełniali błędy, to oczywiście rośnie wtedy szansa kogoś nawet z drugiego szeregu na przyzwoity wynik - ocenił.
- Prawda też jest taka, że SLD jest dzisiaj formacją bardzo osłabioną, bardzo małą, w związku z tym skupioną na swoich sprawach wewnętrznych. Kwestie personalne i ambicjonalne zaczynają zastępować sprawy o wiele poważniejsze. Taka jest logika formacji malejących, powoli zanikających - podsumował Cimoszewicz.PAP, arb