Odessa jest najprawdopodobniej jedynym miastem na świecie, w którym prima aprilis traktuje się serio. Co roku 1 kwietnia ulice miasta aż huczą od śmiechu, bo kto może przebiera się za klauna i bierze udział w Festiwalu Humoryna (czyli humoru).
Nikt tak jak mieszkańcy Odessy, czyli „odesity", nie kocha absurdu i żartu. Wyczuł to przed laty Mark Twain, stwierdzając, że w Odessie nie ma wiele do zwiedzania ani nic innego do roboty, więc pozostaje chodzić i cieszyć się życiem. Ułatwiają to miejscowe babuszki, które w plastikowych butelkach PET sprzedają na ulicy rumkolę, czyli rum z colą. Zwyczaj każe nie wyrzucać tych butelek do śmieci, lecz stawiać obok. Zawsze ktoś je stamtąd zabiera.
Aby zyskać sympatię mieszkańców, nazwę miasta należy wymawiać miękko – „Adiessa" – jakbyśmy zwracali się do ukochanej. Kto siętu urodził, uważa, że ma jedną narodowość: odeską. A w zgodzie mieszkają tu Rosjanie, Ukraińcy, Mołdawianie, Rumuni, Żydzi, Grecy i Bułgarzy. Ci zaś, którzy opuścili miasto, nie mogą o nim zapomnieć. Francuska reżyserka Michale Boganim nakręciła film „Odessa, Odessa", w którym bohaterowie ze łzami w oczach tłumaczą, że Odessę mają po prostu we krwi. Niepowtarzalność klimatu „perły Morza Czarnego" (prawie 300 słonecznych dni w roku, mnóstwo zieleni, łagodna zima i długie, upalne lato) wiąże się też z jej strategicznym znaczeniem – to największy i najważniejszy port ukraiński, który niemal w całości zbudowali cudzoziemcy. Większość budowli wznieśli Włosi, wodociągi kładli Brytyjczycy, sieć tramwajową Belgowie, operę zbudowali Austriacy, a statki należały przeważnie do greckich armatorów. Może dlatego Odessa jest do dziś miastem wyjątkowym.Tak jak jej mieszkańcy, np. upamiętniony w książce Eugeniusza Pietrowa i Ilji Ilfa „Dwanaście krzeseł” Hipolit Matwiejewicz: kiedy otrzymał spadek, nie posiadał się ze zdumienia, bo zamiast majątku dostał tylko 12 krzeseł. Rozczarowany niezwłocznie je sprzedał. Za późno przeczytał list od zmarłej teściowej, że w jednym z krzeseł ukryto diamenty. Na dwunastym, „złotym” krześle można się dziś sfotografować przy głównym deptaku miasta (ulica Deribasowska). Oprócz krzesła w Odessie pomnik mają także pomarańcze, którymi miasto przekupywało nieprzychylnych sobie carów, oraz wodociąg, bo zawsze brakowało tu słodkiej wody (do Dniestru jest aż 40 km).
Trzeba się przejść koniecznie mostem Teściowej przy końcu Primorskiego bulwaru. Dowcipni mówią, że powstał po to, by teściowa architekta zawsze wracała do siebie na noc i nie miała wymówki, by zostać. Odeska tradycja każe się nowożeńcom fotografować na moście Teściowej, choć cieszy się on złą sławą, bo wkrótce po wybudowaniu się zawalił. O tragedię oskarżono architekta, który z tego powodu spędził w więzieniu dwa lata. Winni okazali się jednak robotnicy, którzy na potęgę kradli cement i zastępowali go piaskiem.
Nie można też wyjechać z Odessy, nie zobaczywszy jedynej w swoim rodzaju kamienicy w zaułku Woroncowskim, która dzięki zastosowaniu optycznego triku wydaje się mieć jedną ścianę – frontową. Dzięki optycznej sztuczce powodzeniem cieszy się też największa atrakcja Odessy i jej symbol – schody Potiomkinowskie. Mają 136 metrów długości, są wysokie na 27 metrów, na dole mają 21 metrów szerokości, a na górze – zaledwie 13. Schody rozsławił na cały świat reżyser Siergiej Eisenstein filmem „Pancernik Potiomkin", umieszczając na nich scenę masakry cywilów przez białogwardzistów podczas rewolucji 1905 roku. Kto się wdrapie na szczyt, stanie oko w oko z pomnikiem księcia de Richelieu zwanego Diukiem, pierwszegoburmistrza miasta. Wedle anegdoty uciekł z Francji przed gilotyną i w Odessie ożenił się z bogatą, ale brzydką dziewczyną. Nie mogąc znieść jej widoku, całą energię włożył w budowanie miasta. W rzeczywistości burmistrz zasłynął tym, że zaprosił do osiedlenia się tysiące emigrantów. Stąd w Odessie mnóstwo nazw takich jak bulwar Francuski, plac Grecki, a także ulica Polska. Na jednym z odeskich podwórek znajduje się też pomnik Polaka, Ludwika Zamenhofa, chociaż twórca esperanto nigdy tu nie był. Rozwiązanie zagadki jest zabawne: u miejscowego rzeźbiarza Polacy zamówili pomnik Zamenhofa, którego jednak nie odebrali. Po śmierci artysty mieszkańcy kamienicy postawili pomnik na swoim podwórku.
Z pewnością był w Odessie Adam Mickiewicz. W domu przy Deribasowskiej 16 stworzył „Sonety krymskie" oraz cykl erotyków zadedykowanych D.D. Po sąsiedzku mieszkał twórca tablicy pierwiastków Mendelejew, a przy ulicy obok Gogol i Puszkin. Ale nikt nie rozsławił uroku Odessy tak jak bohaterowie książek Izaaka Babla, który mieszkał przy Riszeliewskiej 17. Benio Krzyk to postaćfikcyjna, ale żydowskie getto w Odessie (Mołdawanka), którym rządzili bandyci, jest faktem. Dziś to dzielnica opuszczona, od której miasto się odwróciło.
Już car Aleksander I skarżył się głośno, że do Odessy ściągają sami tajniacy, złodzieje i wywrotowcy. Szmuglowanie towaru (także kobiet) odbywało się w odeskich katakumbach (2 tys. km długości), które dziś są otwarte dla zwiedzających. Kiedyś wydobywano z nich wapień, z którego zbudowano miasto. Żeby je obejrzeć, najlepiej wyjechać do miejscowości Nerubajskoje (35 km) lub odwiedzić Pałac Potockich, gdzie znajduje się grota, którą kiedyś schodziło się do katakumb.
Miejscowi pytani o najciekawsze rzeczy do oglądania w ukochanym mieście nucą starą piosenkę: „Ja wam nie skażu za wsiu Odiessu, Odiessa oczeń wielika…" („nie opowiem ci o całej Odessie, jest bardzo wielka"). Ale nawet Lew Trocki zapytany, jak mu się podoba w Paryżu, odparł ponoć: „Paryż? Podobny do Odessy, ale Odessa ładniejsza".
Aby zyskać sympatię mieszkańców, nazwę miasta należy wymawiać miękko – „Adiessa" – jakbyśmy zwracali się do ukochanej. Kto siętu urodził, uważa, że ma jedną narodowość: odeską. A w zgodzie mieszkają tu Rosjanie, Ukraińcy, Mołdawianie, Rumuni, Żydzi, Grecy i Bułgarzy. Ci zaś, którzy opuścili miasto, nie mogą o nim zapomnieć. Francuska reżyserka Michale Boganim nakręciła film „Odessa, Odessa", w którym bohaterowie ze łzami w oczach tłumaczą, że Odessę mają po prostu we krwi. Niepowtarzalność klimatu „perły Morza Czarnego" (prawie 300 słonecznych dni w roku, mnóstwo zieleni, łagodna zima i długie, upalne lato) wiąże się też z jej strategicznym znaczeniem – to największy i najważniejszy port ukraiński, który niemal w całości zbudowali cudzoziemcy. Większość budowli wznieśli Włosi, wodociągi kładli Brytyjczycy, sieć tramwajową Belgowie, operę zbudowali Austriacy, a statki należały przeważnie do greckich armatorów. Może dlatego Odessa jest do dziś miastem wyjątkowym.Tak jak jej mieszkańcy, np. upamiętniony w książce Eugeniusza Pietrowa i Ilji Ilfa „Dwanaście krzeseł” Hipolit Matwiejewicz: kiedy otrzymał spadek, nie posiadał się ze zdumienia, bo zamiast majątku dostał tylko 12 krzeseł. Rozczarowany niezwłocznie je sprzedał. Za późno przeczytał list od zmarłej teściowej, że w jednym z krzeseł ukryto diamenty. Na dwunastym, „złotym” krześle można się dziś sfotografować przy głównym deptaku miasta (ulica Deribasowska). Oprócz krzesła w Odessie pomnik mają także pomarańcze, którymi miasto przekupywało nieprzychylnych sobie carów, oraz wodociąg, bo zawsze brakowało tu słodkiej wody (do Dniestru jest aż 40 km).
Trzeba się przejść koniecznie mostem Teściowej przy końcu Primorskiego bulwaru. Dowcipni mówią, że powstał po to, by teściowa architekta zawsze wracała do siebie na noc i nie miała wymówki, by zostać. Odeska tradycja każe się nowożeńcom fotografować na moście Teściowej, choć cieszy się on złą sławą, bo wkrótce po wybudowaniu się zawalił. O tragedię oskarżono architekta, który z tego powodu spędził w więzieniu dwa lata. Winni okazali się jednak robotnicy, którzy na potęgę kradli cement i zastępowali go piaskiem.
Nie można też wyjechać z Odessy, nie zobaczywszy jedynej w swoim rodzaju kamienicy w zaułku Woroncowskim, która dzięki zastosowaniu optycznego triku wydaje się mieć jedną ścianę – frontową. Dzięki optycznej sztuczce powodzeniem cieszy się też największa atrakcja Odessy i jej symbol – schody Potiomkinowskie. Mają 136 metrów długości, są wysokie na 27 metrów, na dole mają 21 metrów szerokości, a na górze – zaledwie 13. Schody rozsławił na cały świat reżyser Siergiej Eisenstein filmem „Pancernik Potiomkin", umieszczając na nich scenę masakry cywilów przez białogwardzistów podczas rewolucji 1905 roku. Kto się wdrapie na szczyt, stanie oko w oko z pomnikiem księcia de Richelieu zwanego Diukiem, pierwszegoburmistrza miasta. Wedle anegdoty uciekł z Francji przed gilotyną i w Odessie ożenił się z bogatą, ale brzydką dziewczyną. Nie mogąc znieść jej widoku, całą energię włożył w budowanie miasta. W rzeczywistości burmistrz zasłynął tym, że zaprosił do osiedlenia się tysiące emigrantów. Stąd w Odessie mnóstwo nazw takich jak bulwar Francuski, plac Grecki, a także ulica Polska. Na jednym z odeskich podwórek znajduje się też pomnik Polaka, Ludwika Zamenhofa, chociaż twórca esperanto nigdy tu nie był. Rozwiązanie zagadki jest zabawne: u miejscowego rzeźbiarza Polacy zamówili pomnik Zamenhofa, którego jednak nie odebrali. Po śmierci artysty mieszkańcy kamienicy postawili pomnik na swoim podwórku.
Z pewnością był w Odessie Adam Mickiewicz. W domu przy Deribasowskiej 16 stworzył „Sonety krymskie" oraz cykl erotyków zadedykowanych D.D. Po sąsiedzku mieszkał twórca tablicy pierwiastków Mendelejew, a przy ulicy obok Gogol i Puszkin. Ale nikt nie rozsławił uroku Odessy tak jak bohaterowie książek Izaaka Babla, który mieszkał przy Riszeliewskiej 17. Benio Krzyk to postaćfikcyjna, ale żydowskie getto w Odessie (Mołdawanka), którym rządzili bandyci, jest faktem. Dziś to dzielnica opuszczona, od której miasto się odwróciło.
Już car Aleksander I skarżył się głośno, że do Odessy ściągają sami tajniacy, złodzieje i wywrotowcy. Szmuglowanie towaru (także kobiet) odbywało się w odeskich katakumbach (2 tys. km długości), które dziś są otwarte dla zwiedzających. Kiedyś wydobywano z nich wapień, z którego zbudowano miasto. Żeby je obejrzeć, najlepiej wyjechać do miejscowości Nerubajskoje (35 km) lub odwiedzić Pałac Potockich, gdzie znajduje się grota, którą kiedyś schodziło się do katakumb.
Miejscowi pytani o najciekawsze rzeczy do oglądania w ukochanym mieście nucą starą piosenkę: „Ja wam nie skażu za wsiu Odiessu, Odiessa oczeń wielika…" („nie opowiem ci o całej Odessie, jest bardzo wielka"). Ale nawet Lew Trocki zapytany, jak mu się podoba w Paryżu, odparł ponoć: „Paryż? Podobny do Odessy, ale Odessa ładniejsza".