Dlatego pytaniem jest, czy premier Rosji Władimir Putin ma polityczną wolę, by ten proces historycznej rewizji doprowadzić do końca - zastanawia się dziennik.
"Co będzie, jeśli - by wskazać na ledwie jedną z możliwych drażliwych kwestii - polscy historycy zwrócą się o udostępnienie dokumentów NKWD odnoszących się do ustaleń między NKWD i gestapo? Co wówczas stanie się z rosyjskim mitem Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, jednym z fundamentów rosyjskiego państwa?" - pyta autor artykułu Roger Boyes.
"Jest niemal pewne, że Polacy chcą więcej niż Rosjanie mogą im dać. Dlatego jako polityczna kwestia Katyń zawsze będzie dla Polaków kwestią nierozwiązaną" - twierdzi.
Według niego Putin poszedł dalej niż Borys Jelcyn z początkiem lat 90., ogłaszając, że Katyń był stalinowską zbrodnią i wyrażając żal z powodu tego, iż zarówno Rosjanie jak i Polacy byli ofiarami Stalina. Ale Polacy chcą więcej: przeprosin za zbrodnię i jej zakłamywanie, uznania jej za przejaw ludobójstwa, przekazania tzw. listy białoruskiej i rekompensaty materialnej.
Boyes sądzi, że modelem dla wyjaśnienia i uregulowania sprawy Katynia powinny być historyczne doświadczenia polsko-niemieckie, których elementem były przeprosiny, wspólne ekipy badawcze, zaangażowanie prokuratorów i odszkodowania. "Nie zawsze było to łatwe i Polacy często i mocno musieli naciskać na Niemców, ale proces przeobraził stosunki polsko-niemieckie" - zaznaczył.
W opinii gazety "Daily Telegraph" internetowa publikacja dokumentów z podpisem Stalina w Rosji kładzie kres wieloletnim sporom i zadaje kłam apologetom Stalina twierdzącym, że ich idol osobiście nie sankcjonował tamtej zbrodni. Publikację dokumentów dziennik nazywa "przyjaznym wobec Polski, choć symbolicznym gestem".
Dla dziennika "Independent" publikacja jest "kolejną oznaką spadku napięcia w stosunkach polsko-rosyjskich". Gazeta przypomina, że prezydent Dmitrij Miedwiediew, z którego polecenia opublikowano dokumenty, zadał sobie trud, by przyjechać do Krakowa na pogrzeb Lecha Kaczyńskiego mimo wulkanicznej chmury.
"Financial Times" cytuje analityk Maszę Lipman z ośrodka Carnegie w Moskwie, która uznaje publikację dokumentów za "potężny cios w wizerunek Stalina, jednej z najważniejszych postaci odciśniętych w społecznej świadomości Rosjan".