Nadanie w styczniu przez ówczesnego prezydenta Wiktora Juszczenkę tytułu Bohatera Ukrainy Stepanowi Banderze wywołało wielką debatę na Ukrainie. Lewica i ugrupowania prorosyjskie zdecydowanie protestowały, a prorosyjski kandydat na prezydenta Wiktor Janukowycz zapowiadał, że może anulować dekret Juszczenki. Ostatecznie tytuł Banderze odebrał sąd, który zwrócił uwagę, że Bohaterem Ukrainy może być tylko obywatel ukraiński. Tymczasem ani Bandera, ani Szuchewycz takiego obywatelstwa nie mieli - w ich czasach nie istniało państwo ukraińskie.
W odpowiedzi ukraińscy nacjonaliści skierowali do Okręgowego Sądu Administracyjnego we Lwowie wniosek o odebranie tytułu pięciu osobom. Są to m.in.: generał Armii Czerwonej Kuźma Derewianka, który 2 września 1945 r. w imieniu radzieckiego dowództwa przyjmował kapitulację Japonii, żołnierz Armii Czerwonej Mychajło Wasyłyszyn, który wsławił się podczas forsowania Odry w styczniu 1945 roku, oraz Anatolij Szapiro, dowódca batalionu strzelców Armii Czerwonej, który w styczniu 1945 r. wyzwalał obóz koncentracyjny Auschwitz. Oni również nie mogli posiadać ukraińskiego obywatelstwa. Wniosek złożyła mało znana organizacja Harmonia i Porządek.Co ciekawe odznaczenia dla żołnierzy Armii Czerwonej nadawał... Wiktor Juszczenko, który później chciał uhonorować również walczących z Rosjanami Ukraińców. – Trudno zrozumieć logikę byłego prezydenta Juszczenki w kwestii nagród i honorowania tytułem Bohatera Ukrainy, szczególnie z perspektywy czasu, odkąd przestał pełnić swój urząd. Z jednej strony nagradzał swoich współpracowników, z drugiej – przeciwników, którzy nie chcieli, by doszedł do władzy. Nie szukałbym także logiki w pozwach do sądów w sprawie tytułów Bohatera Ukrainy. To może być polityczny piar – ocenia redaktor gazety „Lwiwska Poszta" Ihor Gułyk.
"Rzeczpospolita", arb