Teraz AWS może ustalić swoje priorytety bez zwalania na unię odpowiedzialności za różne kompromisy. UW może się zastanowić, na czym polega jej tożsamość wtedy, gdy nie rządzi
1. Skończyła się niepewność, chociaż politycy niczego nie chcą wykluczać. Każdy ma swój nowy początek i wszyscy chcą powrócić do swej tożsamości. Jest przecież coś dziwnego np. w tym, że organizacje kobiece składają na ręce ministra Geremka protest przeciwko działaniom ministra Kropiwnickiego. Czym innym jest polityka AWS, a czym innym polityka Unii Wolności, czym innym polityka zagraniczna, a czym innym polityka rodzinna. I może rzeczywiście wyjdzie ten rozwód obu stronom na dobre. AWS może ustalić swoje priorytety bez zwalania na unię i Balcerowicza odpowiedzialności za różne kompromisy. Unia Wolności może się zastanowić, na czym polega jej tożsamość wtedy, gdy nie rządzi. Jest pewne ryzyko, bo może też dojść do podziału w tych organizacjach, bo kolektywistyczni narodowcy mogą nie wytrzymać pragmatycznego nacisku liberałów i konserwatystów w AWS, podczas gdy samodzielność UW może doprowadzić do podziału na pryncypialnych antykomunistów i pragmatyków politycznych, zainteresowanych koalicją z postkomunistyczną lewicą. Trudno, w polityce prawda się opłaca. Po pewnym czasie.
2.Nowy początek zapowiada nowy minister sprawiedliwości. Szkoda, że ma to polegać na propozycjach podwyższenia kar. Znowu zacznie się babranie w uchwalonym niedawno kodeksie karnym. Ja mam dla ministra inną propozycję. Żeby nie zajmował się jako minister określaniem prawa, lecz organizacją wymiaru sprawiedliwości. A tam jest ciągle wiele do zrobienia. Nie prawo karne jest tak istotne jak skuteczne jego stosowanie, co bez reformy sądownictwa jest niemożliwe. Nawet jeśli nie ma pieniędzy, można przygotować program zmian, żeby było wiadomo, na co pieniądze wydawać. Mam tu za darmo propozycje do rozważenia - wprowadzenie systemu przysięgłych na wzór amerykański. To może być rzeczywiście wprowadzenie ławy przysięgłych albo tylko reforma instytucji ławników. Narzekanie obywatelstwa na sądy i wymiar sprawiedliwości będzie miało inny charakter wtedy, gdy każdy (z wyjątkiem już karanego) obywatel będzie miał szansę na własnej skórze zapoznać się z tym, jak wymierza się sprawiedliwość. Tyle mało ważnych rzeczy i idei przejmuje się z Ameryki, a nie zwraca się uwagi na jej podstawowe instytucje, będące kluczem do dobrego funkcjonowania demokracji amerykańskiej. Obywatel amerykański też źle wyraża się o władzy, krytykuje takie czy inne decyzje Sądu Najwyższego, ale w swojej tożsamości ma zakodowane podstawowe prawa i obowiązki. Jakiekolwiek byłyby to prawa, w każdej chwili może przyjść wezwanie do sądu, nad każdym wisi groźba, że będzie musiał zrezygnować z kilku godzin lub kilkudziesięciu dni pracy po to, by w towarzystwie jedenastu skądinąd całkowicie mu nie znanych współobywateli o różnym wykształceniu, wieku, płci i przekonaniach religijnych prowadzić debatę nad tym, czy podsądny jest winny zarzucanego mu czynu. I nie o to chodzi, czy jest to zawsze rozstrzygnięcie trafne, w końcu od wyroku można się odwoływać, a błędy popełniają także sędziowie zawodowi, ale właśnie o to, że wszyscy obywatele biorą udział w wymiarze sprawiedliwości. Uczą się przy tym, że prawo nie jest własnością polityków ani prawników. Artykuł 182. konstytucji z 1997 r. powiada wielce tajemniczo, że "udział obywateli w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości określa ustawa". Jest więc konstytucyjnym obowiązkiem rządu i ministra sprawiedliwości taką ustawę przygotować. Gdy politycy zniechęcają jak mogą obywateli do udziału w polityce, przydałoby się związać obywateli z państwem przez udział w tym, co może robić każdy. A każdego stać na sprawiedliwość.
3.Nowy początek najtrudniej zrobić SLD. Bo niby zaczyna wszystko od nowa, ale tak naprawdę to już wszystko było. Kandydat na prezydenta jest już prezydentem. Może dlatego SLD powitał go triumfalnymi dźwiękami pierwszego koncertu fortepianowego Piotra Czajkowskiego. To już też było - o ile pamiętam - jako muzyczne hasło lekcji rosyjskiego w ludowym Polskim Radiu. Starsze pokolenie to pamięta, choć nie pamięta przymusowo nauczanego rosyjskiego. Ktoś z organizatorów kampanii postanowił zagrać na zachowanych w podświadomości skojarzeniach wyborców. Mocne dźwięki - sygnał władzy. Leszek Miller wzywał do przyspieszonych wyborów. Wybór Czajkowskiego to pewnie też sygnał dla wyborców, że wolimy w tę stronę. - Nie bójcie się, nie wpychamy was do Europy! W Europie gra się Beethovena. SLD nie wybrał Beethovena, nie chciał też poloneza. Czajkowski to może też przesłanie do Putina. Przecież prezydent i SLD krytykowały politykę rosyjską rządu. I dla Zachodu, proszę bardzo, jesteśmy postępowi, otwarci i możemy pośredniczyć. Swoją drogą jeśli tak, niech załatwią papieżowi patriarchę Aleksieja w zamian za zdjęcie z papieżem w papamobilu. Muzyka nie zna granic, mnie jednak jakoś zawsze denerwowały te dźwięki. Za dużo w nich władczej i nie znającej sprzeciwu siły, a za mało duszy. Prawdziwie carska muzyka, o wiele bardziej niż dla carskiego baletu napisany "Dziadek do orzechów".
4. Każdy teraz chce być sobą. Politycy już nie muszą tak bardzo udawać i robią się szczerzy. Czytam, co podobno zapowiedział sekretarz SLD Janik: "Bo choć unia ma niewielkie wpływy w społeczeństwie, to ma spore wpływy w mediach, w środowiskach naukowych, różnych instytucjach i ma kontakty na Zachodzie. Unia będzie nam potrzebna, ale oczywiście nie do polityki gospodarczej. Unia tak, Balcerowicz nie!". Zupełnie jakbym czytał jakąś tajną teczkę. Zostawimy unię wolno, pozwolimy jej działać, wpływy ma w społeczeństwie niewielkie, ale ważna jest w tzw. środowiskach. No i ma kontakty na Zachodzie. Trzeba oczywiście tylko zmienić jej szefa i odsunąć od pieniędzy. Może najlepiej zmienić jej nazwę. Na Stronnictwo Demokratyczne. I powrócimy do wypróbowanego trójsojuszu: SLD, ZSL i SD. Z oczywistym hegemonem na czele.
5. Znamienne, że 4 czerwca telewizja publiczna nie wspomniała nawet o rocznicy wyborów, w których komuniści stracili po 45 latach władzę w Polsce. Znamienne też, że to na łamach "Trybuny" triumfalnie zauważył to przemilczenie jej wierny Czytelnik. Taki też może być nowy początek.
2.Nowy początek zapowiada nowy minister sprawiedliwości. Szkoda, że ma to polegać na propozycjach podwyższenia kar. Znowu zacznie się babranie w uchwalonym niedawno kodeksie karnym. Ja mam dla ministra inną propozycję. Żeby nie zajmował się jako minister określaniem prawa, lecz organizacją wymiaru sprawiedliwości. A tam jest ciągle wiele do zrobienia. Nie prawo karne jest tak istotne jak skuteczne jego stosowanie, co bez reformy sądownictwa jest niemożliwe. Nawet jeśli nie ma pieniędzy, można przygotować program zmian, żeby było wiadomo, na co pieniądze wydawać. Mam tu za darmo propozycje do rozważenia - wprowadzenie systemu przysięgłych na wzór amerykański. To może być rzeczywiście wprowadzenie ławy przysięgłych albo tylko reforma instytucji ławników. Narzekanie obywatelstwa na sądy i wymiar sprawiedliwości będzie miało inny charakter wtedy, gdy każdy (z wyjątkiem już karanego) obywatel będzie miał szansę na własnej skórze zapoznać się z tym, jak wymierza się sprawiedliwość. Tyle mało ważnych rzeczy i idei przejmuje się z Ameryki, a nie zwraca się uwagi na jej podstawowe instytucje, będące kluczem do dobrego funkcjonowania demokracji amerykańskiej. Obywatel amerykański też źle wyraża się o władzy, krytykuje takie czy inne decyzje Sądu Najwyższego, ale w swojej tożsamości ma zakodowane podstawowe prawa i obowiązki. Jakiekolwiek byłyby to prawa, w każdej chwili może przyjść wezwanie do sądu, nad każdym wisi groźba, że będzie musiał zrezygnować z kilku godzin lub kilkudziesięciu dni pracy po to, by w towarzystwie jedenastu skądinąd całkowicie mu nie znanych współobywateli o różnym wykształceniu, wieku, płci i przekonaniach religijnych prowadzić debatę nad tym, czy podsądny jest winny zarzucanego mu czynu. I nie o to chodzi, czy jest to zawsze rozstrzygnięcie trafne, w końcu od wyroku można się odwoływać, a błędy popełniają także sędziowie zawodowi, ale właśnie o to, że wszyscy obywatele biorą udział w wymiarze sprawiedliwości. Uczą się przy tym, że prawo nie jest własnością polityków ani prawników. Artykuł 182. konstytucji z 1997 r. powiada wielce tajemniczo, że "udział obywateli w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości określa ustawa". Jest więc konstytucyjnym obowiązkiem rządu i ministra sprawiedliwości taką ustawę przygotować. Gdy politycy zniechęcają jak mogą obywateli do udziału w polityce, przydałoby się związać obywateli z państwem przez udział w tym, co może robić każdy. A każdego stać na sprawiedliwość.
3.Nowy początek najtrudniej zrobić SLD. Bo niby zaczyna wszystko od nowa, ale tak naprawdę to już wszystko było. Kandydat na prezydenta jest już prezydentem. Może dlatego SLD powitał go triumfalnymi dźwiękami pierwszego koncertu fortepianowego Piotra Czajkowskiego. To już też było - o ile pamiętam - jako muzyczne hasło lekcji rosyjskiego w ludowym Polskim Radiu. Starsze pokolenie to pamięta, choć nie pamięta przymusowo nauczanego rosyjskiego. Ktoś z organizatorów kampanii postanowił zagrać na zachowanych w podświadomości skojarzeniach wyborców. Mocne dźwięki - sygnał władzy. Leszek Miller wzywał do przyspieszonych wyborów. Wybór Czajkowskiego to pewnie też sygnał dla wyborców, że wolimy w tę stronę. - Nie bójcie się, nie wpychamy was do Europy! W Europie gra się Beethovena. SLD nie wybrał Beethovena, nie chciał też poloneza. Czajkowski to może też przesłanie do Putina. Przecież prezydent i SLD krytykowały politykę rosyjską rządu. I dla Zachodu, proszę bardzo, jesteśmy postępowi, otwarci i możemy pośredniczyć. Swoją drogą jeśli tak, niech załatwią papieżowi patriarchę Aleksieja w zamian za zdjęcie z papieżem w papamobilu. Muzyka nie zna granic, mnie jednak jakoś zawsze denerwowały te dźwięki. Za dużo w nich władczej i nie znającej sprzeciwu siły, a za mało duszy. Prawdziwie carska muzyka, o wiele bardziej niż dla carskiego baletu napisany "Dziadek do orzechów".
4. Każdy teraz chce być sobą. Politycy już nie muszą tak bardzo udawać i robią się szczerzy. Czytam, co podobno zapowiedział sekretarz SLD Janik: "Bo choć unia ma niewielkie wpływy w społeczeństwie, to ma spore wpływy w mediach, w środowiskach naukowych, różnych instytucjach i ma kontakty na Zachodzie. Unia będzie nam potrzebna, ale oczywiście nie do polityki gospodarczej. Unia tak, Balcerowicz nie!". Zupełnie jakbym czytał jakąś tajną teczkę. Zostawimy unię wolno, pozwolimy jej działać, wpływy ma w społeczeństwie niewielkie, ale ważna jest w tzw. środowiskach. No i ma kontakty na Zachodzie. Trzeba oczywiście tylko zmienić jej szefa i odsunąć od pieniędzy. Może najlepiej zmienić jej nazwę. Na Stronnictwo Demokratyczne. I powrócimy do wypróbowanego trójsojuszu: SLD, ZSL i SD. Z oczywistym hegemonem na czele.
5. Znamienne, że 4 czerwca telewizja publiczna nie wspomniała nawet o rocznicy wyborów, w których komuniści stracili po 45 latach władzę w Polsce. Znamienne też, że to na łamach "Trybuny" triumfalnie zauważył to przemilczenie jej wierny Czytelnik. Taki też może być nowy początek.
Więcej możesz przeczytać w 26/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.