- Ktoś po ich stronie nie dopatrzył, nie dopilnował, nie wykazał tej wrażliwości. Oficjalnie komisja zakończyła badanie na lotnisku, w związku z czym komisja wyjechała do Moskwy, a na miejscu pozostali gospodarze - powiedział Miller. - Nie jestem upoważniony do tego by zastanawiać się, które instytucje państwa rosyjskiego zawiodły, to nie nasz problem - dodał mówiąc o zaniedbaniach w kwestii ochrony miejsca katastrofy.
Miller pytany o wyjazd na miejsce katastrofy polskich archeologów powiedział, że strona polska złożyła taką propozycję. - Strona rosyjska się do tej propozycji ustosunkowuje. Mówimy o obszarze, który należy do jednostki wojskowej i nie mówimy o pracy, która potrwa dzień albo tydzień. W związku z tym są pewne formalności, które wymagają na drodze dyplomatycznej wyjaśnienia, ustalenia - tłumaczył. Zapewnił też, że Polacy i Rosjanie pracują przy wyjaśnieniu okoliczności tragedii "ręka w rękę". Dodał, że przy analizie urządzeń badanie powierzane jest jego producentowi, ale towarzyszą mu przedstawiciele obu stron. - To nie jest tak, że Rosjanie nas z czymś zapoznają. To jest tak, że Rosjanin z Polakiem, ręka w rękę siedzą przy tym samym dowodzie. To nie jest tak, że Rosjanie jakiś element rozpracowują, a z jego efektem zapoznają Polaków. To nie jest tak, że ktoś jest petentem drugiej strony - wyliczał Miller.
Minister dodał, że prace kierowanej przez niego komisji będą wielomiesięczne. - Komisja będzie rozpatrywała wszystkie elementy istotne z punktu widzenia nie samego zdarzenia, ale przyczyn, które do niego prowadziły - zaznaczył.
PAP, arb