- Chcę prezydenta, który będzie mnie dobrze reprezentował w świecie, będzie mówił językami, dlatego że wrażenie, które zrobi, rzutuje na cała Polskę – deklaruje Andrzej Olechowski, który nie chce by kampania prezydencka ograniczyła się do starcia Jarosława Kaczyńskiego z Bronisławem Komorowskim.
Olechowski nie uważa, że Polacy chcą prowadzić jedynie „grę" z tymi graczami, którzy od jakiegoś czasu są najważniejsi. Powołuje się na wypowiedzi socjologów, którzy stwierdzają, że wyborcy tak naprawdę zaczynają się wypowiadać dopiero dwa tygodnie przed wyborami. Na razie są „pod wrażeniem” tragedii w Smoleńsku.
Kandydat podkreśla, że jako prezydent chce wpływać na wysokość zarobków w Polsce.
– Prezydent co prawda w małym stopniu wpływa na wysokość zarobków w Polsce. Może zawetować ustawy zdrowotne, które podnoszą składkę, ustawy podatkowe, które obniżają lub podwyższają podatki. I już z tego powodu, może być paręset złotych miesięcznie więcej – przyznaje polityk. Według niego każdy, niezależnie od swojej kondycji materialnej jest godnym człowiekiem. – Żyjemy w czasach, które dają nam szanse na osiągnięcie czegoś, czego dotąd nie mogliśmy zrobić, a o czym zawsze marzyliśmy – dodaje. Dla Olechowskiego ważne jest zbudowanie trwałej podstawy dla rodzin, bezpieczeństwa materialnego dla siebie i w ten sposób zbudowanie silnej Polski.
Poseł Stronnictwa Demokratycznego przyznaje, że doświadczenie nauczyło go, aby „nie bać się polityki". Dlatego nie czuje się zagrożony przez wybór jednego bądź drugiego. Ma bardzo głębokie przekonanie, że ani z Kaczyńskiego, ani z Komorowskiego, Polska nie będzie miała pożytku. A jak ocenia „przydatność prezydenta” Andrzej Olechowski? – Przydatność prezydenta, poznaje się po tym, czy jest on w stanie sprawić, że państwo będzie funkcjonować solidniej, że nie będzie takiej zadymy, jaką mamy na PKP, że akurat państwowy system ubezpieczeń społecznych nie zawali się, gdy przeciętny Kowalski ciężko zachoruje – zauważa.
Olechowski przyznaje, że po katastrofie w Smoleńsku odczuwa większą potrzebę kandydowania. Jednak dodaje, że trudniej jest prowadzić kampanię, ponieważ więcej mówi się o emocjach, a nie o racjonalnych wyborach. – Nie chcę dodawać emocji, chcę skierować uwagę Polaków na sprawy merytoryczne, a nie emocjonalne – podkreśla.
ap/ Przekrój
Kandydat podkreśla, że jako prezydent chce wpływać na wysokość zarobków w Polsce.
– Prezydent co prawda w małym stopniu wpływa na wysokość zarobków w Polsce. Może zawetować ustawy zdrowotne, które podnoszą składkę, ustawy podatkowe, które obniżają lub podwyższają podatki. I już z tego powodu, może być paręset złotych miesięcznie więcej – przyznaje polityk. Według niego każdy, niezależnie od swojej kondycji materialnej jest godnym człowiekiem. – Żyjemy w czasach, które dają nam szanse na osiągnięcie czegoś, czego dotąd nie mogliśmy zrobić, a o czym zawsze marzyliśmy – dodaje. Dla Olechowskiego ważne jest zbudowanie trwałej podstawy dla rodzin, bezpieczeństwa materialnego dla siebie i w ten sposób zbudowanie silnej Polski.
Poseł Stronnictwa Demokratycznego przyznaje, że doświadczenie nauczyło go, aby „nie bać się polityki". Dlatego nie czuje się zagrożony przez wybór jednego bądź drugiego. Ma bardzo głębokie przekonanie, że ani z Kaczyńskiego, ani z Komorowskiego, Polska nie będzie miała pożytku. A jak ocenia „przydatność prezydenta” Andrzej Olechowski? – Przydatność prezydenta, poznaje się po tym, czy jest on w stanie sprawić, że państwo będzie funkcjonować solidniej, że nie będzie takiej zadymy, jaką mamy na PKP, że akurat państwowy system ubezpieczeń społecznych nie zawali się, gdy przeciętny Kowalski ciężko zachoruje – zauważa.
Olechowski przyznaje, że po katastrofie w Smoleńsku odczuwa większą potrzebę kandydowania. Jednak dodaje, że trudniej jest prowadzić kampanię, ponieważ więcej mówi się o emocjach, a nie o racjonalnych wyborach. – Nie chcę dodawać emocji, chcę skierować uwagę Polaków na sprawy merytoryczne, a nie emocjonalne – podkreśla.
ap/ Przekrój