Lewica proponowała na stanowisko RPO kandydaturę Wojciecha Sadurskiego (prawnika, politologa, filozofa, profesora Uniwersytetu Warszawskiego i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego we Florencji). W tej sprawie klub prowadził rozmowy m.in. z Platformą Obywatelską. W miniony piątek PO postanowiła jednak rekomendować na to stanowisko Irenę Lipowicz - prawnika, profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, była posłankę i byłą ambasador w Austrii.
Kalisz ocenił we wtorek, że kandydatura Sadurskiego była ponadpartyjna. "Niestety, okazało się, że wąsko pojęty interes partyjny w przypadku PO znowu tu zwyciężył" - powiedział. Wobec takiej sytuacji - dodał - mając na uwadze "zamknięty krąg głosów", które może zyskać, prof. Sadurski postanowił nie startować. Jednak upoważnił mnie do stwierdzenia, że jest zawsze gotowy służyć RP i stawia się do dyspozycji najwyższych władz RP - mówił Kalisz.
Zdaniem szefa sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, urzędy, "opuszczone w tragiczny sposób 10 kwietnia" powinny być obejmowane przez osoby, co do których porozumiały się wszystkie środowiska polityczne w parlamencie. "To muszą być osoby o niepodważalnym autorytecie w dziedzinie, której dane stanowisko dotyczy" - dodał.
Jak zaznaczył, Sadurski to jeden z najwybitniejszych profesorów, zajmujących się teorią państwa i prawa oraz ochroną praw człowieka, a prof. Lipowicz ma kwalifikacje w innych dziedzinach prawa. Kalisz podkreślił, że kandydatka PO jest wybitnym prawnikiem, ale w dziedzinie prawa administracyjnego i prawa samorządowego, a w ostatnim czasie miała duże osiągnięcia na polu współpracy polsko-niemieckiej.
W ocenie Kalisza Lewica "będzie bardzo wstrzemięźliwa w poparciu dla profesor Lipowicz". Choć - jak zastrzegł - klub na ten temat jeszcze nie dyskutował.
W środę mija termin, jaki kluby mają na zgłaszanie w Sejmie kandydatów na RPO, po tragicznej śmierci Janusza Kochanowskiego w katastrofie lotniczej koło Smoleńska. Swojego kandydata zamierza wystawić klub PiS, a decyzja zostanie ogłoszona po południu.
Klub PSL - jak powiedział jego przewodniczący Stanisław Żelichowski - nie zgłosi własnej kandydatury. "Gdy zobaczymy zaproponowane osoby, zastanowimy się kogo poprzeć" - dodał.
PAP, mm