Jarosław Kaczyński złożył zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne, że nie miał związków ze służbami PRL; może kandydować na prezydenta - potwierdził Sąd Okręgowy w Warszawie.
O takie orzeczenie wnosili prokurator lustracyjny IPN Jarosław Skrok i sam lustrowany. Prokurator Skrok oświadczył, że IPN badał oświadczenie lustracyjne Kaczyńskiego, które złożył on jeszcze we wrześniu 2007 r. po wyborze na posła. W archiwach IPN nie stwierdzono po obszernej kwerendzie żadnych materiałów świadczących o jego pracy, służbie lub tajnej współpracy ze służbami specjalnymi PRL.
Rozprawa trwała kilkanaście minut. Po kolejnych 40 minutach sąd ogłosił wyrok.
Sędzia Beata Najjar mówiła w ustnym uzasadnieniu werdyktu, że w archiwach IPN nie ma żadnych dokumentów, które mogłyby podważyć to oświadczenie. Werdykt jest nieprawomocny, ale żadna ze stron zapewne się od niego nie odwoła.
Obecny na rozprawie, ale nie na ogłoszeniu orzeczenia
Kaczyński był obecny tylko na rozprawie, nie pojawił się już na ogłoszeniu orzeczenia (wtedy nie ma już takiego obowiązku). Rzecznik sztabu wyborczego kandydata Paweł Poncyljusz powiedział dziennikarzom, że sędziowie byli o tym uprzedzeni, a Kaczyński opuścił sąd "z powodów rodzinnych".
Kandydaci na prezydenta RP urodzeni przed 1 sierpnia 1972 r. są lustrowani przez sąd z urzędu - niezależnie od tego, że IPN nie zgłaszał wcześniej wątpliwości co do prawdziwości ich oświadczeń lustracyjnych, jeśli osoby te składały je wcześniej np. jako posłowie.
Nie był agentem, ale inwigilowanym
Jak wynika z katalogów osób publicznych, które zgodnie z prawem IPN zamieszcza na swej stronie internetowej, Kaczyński nie był agentem, lecz osobą inwigilowaną przez służby PRL jako opozycjonista.
Sam lider PiS opublikował zresztą kilka lat temu świadczące o tym dokumenty SB, do których uzyskał dostęp jako pokrzywdzony. Według tych dokumentów Kaczyński był inwigilowany od 1979 r., gdy działał m.in. w KSS KOR, Klubie Służby Niepodległości i Solidarności. Zabroniono mu także wyjazdów zagranicznych. Wyrejestrowany został w sierpniu 1989 r.
W aktach tych znajduje się również sfałszowana po 1990 r. "lojalka" Kaczyńskiego, czyli oświadczenie, w którym miał rzekomo zobowiązać się w 1981 r. do zaniechania szkodliwej dla PRL działalności. To, że "lojalka" została sfałszowana, potwierdził sąd w latach 90., w wygranym przez Kaczyńskiego procesie z tygodnikiem "Nie", który dokument opublikował - za co potem przeprosił.
PAP, im
Rozprawa trwała kilkanaście minut. Po kolejnych 40 minutach sąd ogłosił wyrok.
Sędzia Beata Najjar mówiła w ustnym uzasadnieniu werdyktu, że w archiwach IPN nie ma żadnych dokumentów, które mogłyby podważyć to oświadczenie. Werdykt jest nieprawomocny, ale żadna ze stron zapewne się od niego nie odwoła.
Obecny na rozprawie, ale nie na ogłoszeniu orzeczenia
Kaczyński był obecny tylko na rozprawie, nie pojawił się już na ogłoszeniu orzeczenia (wtedy nie ma już takiego obowiązku). Rzecznik sztabu wyborczego kandydata Paweł Poncyljusz powiedział dziennikarzom, że sędziowie byli o tym uprzedzeni, a Kaczyński opuścił sąd "z powodów rodzinnych".
Kandydaci na prezydenta RP urodzeni przed 1 sierpnia 1972 r. są lustrowani przez sąd z urzędu - niezależnie od tego, że IPN nie zgłaszał wcześniej wątpliwości co do prawdziwości ich oświadczeń lustracyjnych, jeśli osoby te składały je wcześniej np. jako posłowie.
Nie był agentem, ale inwigilowanym
Jak wynika z katalogów osób publicznych, które zgodnie z prawem IPN zamieszcza na swej stronie internetowej, Kaczyński nie był agentem, lecz osobą inwigilowaną przez służby PRL jako opozycjonista.
Sam lider PiS opublikował zresztą kilka lat temu świadczące o tym dokumenty SB, do których uzyskał dostęp jako pokrzywdzony. Według tych dokumentów Kaczyński był inwigilowany od 1979 r., gdy działał m.in. w KSS KOR, Klubie Służby Niepodległości i Solidarności. Zabroniono mu także wyjazdów zagranicznych. Wyrejestrowany został w sierpniu 1989 r.
W aktach tych znajduje się również sfałszowana po 1990 r. "lojalka" Kaczyńskiego, czyli oświadczenie, w którym miał rzekomo zobowiązać się w 1981 r. do zaniechania szkodliwej dla PRL działalności. To, że "lojalka" została sfałszowana, potwierdził sąd w latach 90., w wygranym przez Kaczyńskiego procesie z tygodnikiem "Nie", który dokument opublikował - za co potem przeprosił.
PAP, im