Startuję w wyborach prezydenckich, ponieważ uważam, że po tragedii smoleńskiej w polskim społeczeństwie odbudowało się poczucie wspólnoty. To powinno dać impuls nowej jakości polskiej polityki. Trzeba wykorzystać tę niepowtarzalną szansę. Przeciąć węzły gordyjskie, które blokują rozwój Polski, abyśmy mogli szybko pójść do przodu - przekonuje lider PiS i kandydat tej partii na prezydenta Jarosław Kaczyński.
Jakie to węzły gordyjskie? Budowa autostrad i dróg ekspresowych, rozwój cywilizacyjny wsi, wspomaganie budownictwa, zmniejszenie społecznej sfery niedostatku, odblokowanie przedsiębiorczości i reforma służby zdrowia - wylicza kandydat PiS na prezydenta. Kaczyński deklaruje, że zarówno PO, jak i PiS chcą reformować państwo. - Musimy tylko wypracować mądry kompromis - dodaje. - Byłoby to pozytywne wykorzystanie tej energii, tego dobra, które się ujawniło w naszym społeczeństwie. Warto pamiętać, że przed nami dziesięciolecie bardzo ważne dla Polski. Powinno się w nim ziścić społeczne marzenie, żeby standard życia w naszym kraju jak najbardziej zbliżył się do poziomu życia w krajach starej Unii - dodaje.
Kaczyński dodaje, że wprawdzie marzenie o koalicji PO-PiS się nie spełniło, ale dziś jest gotów rozmawiać o przyszłości. - Weźmy służbę zdrowia: musimy uczciwie sobie powiedzieć, ile mamy na nią pieniędzy, a ile możemy mieć w następnych latach. Trzeba wziąć pod uwagę, jak opieka zdrowotna wygląda na świecie, czy dominuje publiczna czy prywatna służba zdrowia. To powinno być podstawą budowy programu reform popieranego przez wszystkich - tłumaczy swoje podejście do spraw państwa prezes PiS. Dodaje, że chce, aby ten, kto wygra wybory prezydenckie zainicjował niezbędne reformy w kraju.
Kaczyński odcina się od wypowiedzi, które sugerują, że rząd ponosi odpowiedzialność za katastrofę smoleńską. - Takich słów nie używa nikt z mojego otoczenia, a za to, co ktoś wykrzykuje na ulicy, nie mogę brać odpowiedzialności. Liczę, że ten język odejdzie. Ale nie mam też najmniejszych wątpliwości, że katastrofa smoleńska powinna być wyjaśniona, i to w Polsce - mówi prezes PiS.
Kandydat PiS na prezydenta broni się przed oskarżeniami, że "ukrywa się" przed opinią publiczną. - Uważam te zarzuty za krzywdzące. Proszę zważyć na moją sytuację osobistą. Jestem politykiem, który zawsze bardzo lubił jeździć po Polsce i spotykać się z wyborcami. Z przyczyn oczywistych teraz nie mogę prowadzić kampanii w sposób tak aktywny - wyjaśnia. Dodaje również, że nie zamierza prowadzić agresywnej kampanii wyborczej i apeluje o to samo do konkurentów. - Wierzę, że te nie najlepsze słowa, które zostały wypowiedziane przez moich konkurentów politycznych, pozostaną tylko incydentami. Mam nadzieję, że Bronisław Komorowski będzie potrafił to uciąć.
Pytany o swoją metamorfozę Kaczyński tłumaczy, że się nie zmienił. - Jestem taki, jaki byłem. Mam oczywiście za sobą traumę straszliwego przeżycia. Ale myślę, że każdy mógł zobaczyć, że moja rodzina po 10 kwietnia zaczęła być przedstawiana w mediach bardziej obiektywnie. I za to chcę wszystkim podziękować - podkreśla. Przyznaje, że w przeszłości powiedział "kilka niepotrzebnych słów". - Nie chcę do tego wracać - dodaje.
Kaczyński dodaje, że wprawdzie marzenie o koalicji PO-PiS się nie spełniło, ale dziś jest gotów rozmawiać o przyszłości. - Weźmy służbę zdrowia: musimy uczciwie sobie powiedzieć, ile mamy na nią pieniędzy, a ile możemy mieć w następnych latach. Trzeba wziąć pod uwagę, jak opieka zdrowotna wygląda na świecie, czy dominuje publiczna czy prywatna służba zdrowia. To powinno być podstawą budowy programu reform popieranego przez wszystkich - tłumaczy swoje podejście do spraw państwa prezes PiS. Dodaje, że chce, aby ten, kto wygra wybory prezydenckie zainicjował niezbędne reformy w kraju.
Kaczyński odcina się od wypowiedzi, które sugerują, że rząd ponosi odpowiedzialność za katastrofę smoleńską. - Takich słów nie używa nikt z mojego otoczenia, a za to, co ktoś wykrzykuje na ulicy, nie mogę brać odpowiedzialności. Liczę, że ten język odejdzie. Ale nie mam też najmniejszych wątpliwości, że katastrofa smoleńska powinna być wyjaśniona, i to w Polsce - mówi prezes PiS.
Kandydat PiS na prezydenta broni się przed oskarżeniami, że "ukrywa się" przed opinią publiczną. - Uważam te zarzuty za krzywdzące. Proszę zważyć na moją sytuację osobistą. Jestem politykiem, który zawsze bardzo lubił jeździć po Polsce i spotykać się z wyborcami. Z przyczyn oczywistych teraz nie mogę prowadzić kampanii w sposób tak aktywny - wyjaśnia. Dodaje również, że nie zamierza prowadzić agresywnej kampanii wyborczej i apeluje o to samo do konkurentów. - Wierzę, że te nie najlepsze słowa, które zostały wypowiedziane przez moich konkurentów politycznych, pozostaną tylko incydentami. Mam nadzieję, że Bronisław Komorowski będzie potrafił to uciąć.
Pytany o swoją metamorfozę Kaczyński tłumaczy, że się nie zmienił. - Jestem taki, jaki byłem. Mam oczywiście za sobą traumę straszliwego przeżycia. Ale myślę, że każdy mógł zobaczyć, że moja rodzina po 10 kwietnia zaczęła być przedstawiana w mediach bardziej obiektywnie. I za to chcę wszystkim podziękować - podkreśla. Przyznaje, że w przeszłości powiedział "kilka niepotrzebnych słów". - Nie chcę do tego wracać - dodaje.
Pytany o IV RP Kaczyński zwraca uwagę, że hasła tego nie stworzyło PiS, ale intelektualiści, m.in. prof. Paweł Śpiewak, były poseł PO. - Niestety, dziś należy do tych sformułowań, które budują konflikt, bo IV RP już nawet dzieci próbuje się straszyć. Dlatego nie mówię o IV Rzeczypospolitej. Ale jeżeli pytają mnie państwo, czy w Polsce trzeba coś zmienić, to odpowiadam – tak - mówi prezes PiS. - Nie mówmy o IV RP, skupmy się na powrocie do szybkiego wzrostu gospodarczego, wzrostu eksportu, inwestycji i budownictwa, poprawie stopy życiowej, poczucia bezpieczeństwa obywateli oraz wysokiego optymizmu społecznego. Ludziom obawiającym się powrotu IV RP chodzi o inne konkretne treści, które z tym wiążą - dodaje.
"Rzeczpospolita", arb