Dziennikarzy po raz pierwszy zaproszono w tym dniu do zwykle szczelnie zamkniętej siedziby MAK w centrum stolicy Rosji, nieopodal Galerii Trietiakowskiej. Reprezentantom mediów pokazano laboratorium, w którym kopiowane są zapisy z rejestratorów pokładowych. Pokazano też same czarne skrzynki z polskiego tupolewa, a także sejf, w którym są przechowywane.
Zajko, który nadzorował kopiowanie i odczytywanie zapisów z rejestratorów pokładowych prezydenckiego Tu-154M, przekazał, że prace z czarnymi skrzynkami zostały już zakończone. "Teraz koncentrujemy się na analizowaniu i interpretowaniu zebranych informacji. Potrwa to co najmniej miesiąc. Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby czynności te jak najszybciej zakończyć. Od 10 kwietnia pracujemy bez dni wolnych" - powiedział.
Przedstawiciel MAK zaznaczył, że strona polska - za pośrednictwem Edmunda Klicha, akredytowanego przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych - w trybie roboczym otrzymuje wszystkie materiały z badań, w tym opracowania analityczne.
"Strona polska została też zapoznana z wynikami odczytu zapisów obu rejestratorów pokładowych - parametrycznego i głosowego. Trzeci rejestrator był produkcji polskiej i został odczytany w Warszawie" - oświadczył.
"Nie było poważniejszych problemów technicznych. Dane - generalnie - są w normalnym stanie. Dane z rejestratora rozmów w kabinie pilotów nie odbiegają jakością nagarnia o tych z innych wypadków Tu-154. Występują szumy. Główną trudnością było więc sporządzenie stenogramu rozmów załogi. Pomogli nam w tym nasi polscy koledzy. To oni sporządzali stenogram w części dotyczącej języka polskiego. Oni też identyfikowali głosy załogi" - poinformował Zajko.
"Wszystko, co wychwyciła nasza aparatura i uszy wielu naszych specjalistów, zostało przeniesione na papier. Mogły pozostać tylko szumy w tle, których nie da się rozszyfrować. Informacje, które posiadamy, są wystarczające do oceny całego lotu, w tym techniki pilotowania. Białych plam praktycznie nie mamy" - podkreślił.
Przedstawiciel MAK podał, że dane z rejestratora parametrycznego zostały uzupełnione o dane z komputerów pokładowych samolotu. "W tym przypadku były to urządzenia produkcji USA. Informacje z nich skopiowaliśmy przy współpracy z kolegami amerykańskimi z Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu (NTSB). Dane te nie są sprzeczne z danymi z rejestratorów pokładowych. Potwierdziły, że urządzenia pokładowe, w tym system ostrzegania przed zderzeniem z ziemią (TAWS), były sprawne" - poinformował Zajko.
PAP, mm