Najpoważniejszym problemem jest jednak, zdaniem Migalskiego, anachronizm kampanii, która jest prowadzona dokładnie tak samo, jak prowadzono ją w 2007 roku. "Dzisiaj straszą Polaków rządami Kaczyńskiego, mówią o lęku przed jego powrotem do władzy, nawołują do narodowego powstania przeciwko autorytarystom i zamordystom" - zauważa.
"Ale przecież przez te kilka lat coś się jednak stało. Wszystkie procesy wytoczone Kaczyńskiemu czy Ziobrze zakończyły się umorzeniami, nikogo nie skazano, nie znaleziono dowodu na to, że Polska w latach 2005-2007 była państwem Securitate i Stasi, jak raczył uważać Paweł Graś. Te argumenty, oprócz tego, że okazały się fałszywe, także się już przejadły, po prostu zaczynają nużyć i trochę śmieszyć. Emocjonować się nimi mogą jedynie Andrzej Wajda czy Kuba Wojewódzki - dla nich strach ma wciąż wielkie oczy i zaraz ich pochłonie. Zwyczajni ludzie już nie dają się nabierać ponownie na te same grepsy i chwyty" - zauważa europoseł PiS. "To se ne vrati" - dodaje.
PAP, arb