Ku ogólnemu zaskoczeniu Złota Palma w Cannes przypadła w tym roku filmowi "niszowemu" i eksperymentalnemu - podkreśla w poniedziałek francuska prasa. Główną nagrodę otrzymał w niedzielę tajlandzkie film "Uncle Boonmee who can recall his past lives".
Francuskie media zaznaczają, że werdykt jury zaskoczył wszystkich. Faworytami do Złotej Palmy były przed ogłoszeniem nagród dwa inne filmy: "Des hommes et des dieux" Xaviera Beauvois i "Another Year" Mike'a Leigha.
Jurorzy pod wodzą Tima Burtona uhonorowali jednak ostatecznie najwyższą nagrodą "Uncle Boonmee". Jest to oniryczna opowieść o umierającym mężczyźnie, który ostatnie chwile chce spędzić w rodzinnych stronach. Opiekuje się nim m.in. duch zmarłej żony, a i zaginiony syn przychodzi pod postacią ducha.
Część francuskich krytyków filmowych nie kryje rozczarowania dziełem tajlandzkiego reżysera. Konserwatywny "Le Figaro" twierdzi, że "Uncle Boonmee" to film "nudny", "hermetyczny", "pełen niejasnych symboli" i zastanawia się "do kogo właściwie jest on adresowany.
Według tego dziennika, na główną nagrodę zasłużył francuski dramat "Des hommes et des dieux" - historia siedmiu katolickich mnichów, zamordowanych w 1996 roku w Tibehirine, w Algierii. Film ten został ostatecznie laureatem drugiej nagrody festiwalu - Grand Prix oraz nagrody ekumenicznej jury.
"Le Parisien" uważa, że Złota Palma dla filmu z Tajlandii ucieszyła miłośników elitarnego kina, ale nie jest dobrą wieścią dla szerszej publiczności. "Aby nie zanudzić się na tym filmie, trzeba całkowicie się zatracić" - twierdzi gazeta.
Innego zdania jest lewicowy dziennik "Liberation", dla którego "Uncle Boonmee" jest filmem "magicznym i zaskakującym". "Dzieło outsidera, które musiało odpowiadać +magicznym upodobaniom+ Tima Burtona" - napisał "Liberation".
Francuskie media cieszą się w swoich komentarzach z kilku znaczących wyróżnień dla ich rodzimego kina. Z satysfakcją zauważają, że nagrodę za najlepszą rolę kobiecą otrzymała Juliette Binoche, a za najlepszą reżyserię wyróżniono Mathieu Amalrica, twórcę filmu "Tournee".
PAP
Jurorzy pod wodzą Tima Burtona uhonorowali jednak ostatecznie najwyższą nagrodą "Uncle Boonmee". Jest to oniryczna opowieść o umierającym mężczyźnie, który ostatnie chwile chce spędzić w rodzinnych stronach. Opiekuje się nim m.in. duch zmarłej żony, a i zaginiony syn przychodzi pod postacią ducha.
Część francuskich krytyków filmowych nie kryje rozczarowania dziełem tajlandzkiego reżysera. Konserwatywny "Le Figaro" twierdzi, że "Uncle Boonmee" to film "nudny", "hermetyczny", "pełen niejasnych symboli" i zastanawia się "do kogo właściwie jest on adresowany.
Według tego dziennika, na główną nagrodę zasłużył francuski dramat "Des hommes et des dieux" - historia siedmiu katolickich mnichów, zamordowanych w 1996 roku w Tibehirine, w Algierii. Film ten został ostatecznie laureatem drugiej nagrody festiwalu - Grand Prix oraz nagrody ekumenicznej jury.
"Le Parisien" uważa, że Złota Palma dla filmu z Tajlandii ucieszyła miłośników elitarnego kina, ale nie jest dobrą wieścią dla szerszej publiczności. "Aby nie zanudzić się na tym filmie, trzeba całkowicie się zatracić" - twierdzi gazeta.
Innego zdania jest lewicowy dziennik "Liberation", dla którego "Uncle Boonmee" jest filmem "magicznym i zaskakującym". "Dzieło outsidera, które musiało odpowiadać +magicznym upodobaniom+ Tima Burtona" - napisał "Liberation".
Francuskie media cieszą się w swoich komentarzach z kilku znaczących wyróżnień dla ich rodzimego kina. Z satysfakcją zauważają, że nagrodę za najlepszą rolę kobiecą otrzymała Juliette Binoche, a za najlepszą reżyserię wyróżniono Mathieu Amalrica, twórcę filmu "Tournee".
PAP