- Tak jak zapowiadałem - za kilka dni, najpóźniej w poniedziałek, minister Jerzy Miller uda się do Moskwy, aby przywieźć materiały źródłowe do Polski, które zostaną natychmiast ujawnione - zapewnił premier. Jak zaznaczył, nie ma żadnych przeszkód, aby dotrzeć do wszystkich wskazanych przez Polskę materiałów źródłowych. Podkreślił, że akredytowany przy rosyjskiej komisji badania wypadków lotniczych pułkownik Edmund Klich otrzymał wszystkie materiały, na które składał zamówienie - m.in. w jego dyspozycji jest także pełny zapis czarnych skrzynek.
- W mojej ocenie w formie pisemnej powinniśmy udostępnić zapis tego, co udało się odcyfrować, bo nie wszystko z tych szumów udało się w 100 proc. odczytać. Dla mnie ważne jest, żeby to było możliwe szybko, przejrzyście i żeby nie budziło żadnych wątpliwości - stwierdził Tusk. Premier zaznaczył, że ze względu na skład będzie prosił Radę Bezpieczeństwa Narodowego o uczestnictwo w tym procesie. Szef rządu podkreślił, że chciałby jednak, aby wcześniej rzetelnie sprawdzono materiały, które Rosjanie nam udostępnią. Zastrzegł, że ze względów technicznych nie jest w stanie powiedzieć, jak może wyglądać proces ujawnienia zapisów czarnych skrzynek. Zaznaczył, że nie będzie to polegało na tym, że "czarna skrzynka zostanie włączona i będziemy słuchać, co tam jest nagrane".
Tusk mówił też o formie, w jakiej szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich powiedział o tym, że generał Andrzej Błasik był w momencie katastrofy w kokpicie samolotu Tu-154, który rozbił się 10 kwietnia pod Smoleńskiem. Klich przekazał to w poniedziałek późnym wieczorem w programie "Teraz My" w TVN. Premier zaznaczył, że wybrałby inną formę przekazania takiej informacji. Zastrzegł jednak, że istotą działania przedstawiciela naszego państwa przy rosyjskiej komisji badania wypadków lotniczych powinna być daleko posunięta autonomia. Tusk zaznaczył, że jego intencją jest, aby wszystko, co nie szkodzi śledztwu, a budzi zainteresowanie, możliwie szybko udostępniać polskiej opinii publicznej.
PAP, arb