Piłkarz reprezentacji Polski Maciej Sadlok jeszcze dzień przed rozpoczęciem zgrupowania pomagał swoim rodzicom w walce z powodzią. Teraz 21-letni obrońca Ruchu Chorzów może już skupić się przygotowaniach do meczów z Finlandią, Serbią i Hiszpanią.
- Zmagaliśmy się z powodzią w Dankowicach, gdzie jest dom moich rodziców. Początkowo było naprawdę źle. Zalało cały parter. Na szczęście ta kondygnacja nie jest tak bardzo zamieszkana, jak górna część domu. Poza tym zdążyliśmy zanieść na piętro cenniejsze rzeczy. Tak czy inaczej, trzeba było wyjechać z domu na tydzień, rodzice mieszkali w tym czasie u mojej siostry w innej miejscowości - powiedział Sadlok, który od wtorku przygotowuje się w Kielcach z kadrą Franciszka Smudy do najbliższych spotkań biało-czerwonych. Mecz z Finami odbędzie się w sobotę w Kielcach. Z Serbami Polacy zmierzą się 2 czerwca w austriackim Kufstein, a spotkanie z Hiszpanią zaplanowano na 8 czerwca w Murcji.
Sadlok przyznał, że plan długiego zgrupowania jest korzystny dla kadry. Najtrudniejszy z trzech meczów odbędzie się ostatni. - Dobrze, że dopiero 8 czerwca zmierzymy się z Hiszpanią, bo będziemy mieć czas na zgranie. Kadra jeszcze bardziej się "zazębi". W sumie można powiedzieć, że najbliższe dwa tygodnie przypominają nieco mundial. Dwa tygodnie treningów, trzy mecze. Na dodatek bardzo fajni, wymagający rywale - powiedział Sadlok, dodając, że gra przeciwko Hiszpanii to spełnienie jednego ze sportowych marzeń. - Do tej pory wielu z nas widziało hiszpańskich piłkarzy głównie w telewizji, a teraz będziemy mogli stanąć naprzeciwko. Fantastyczna przygoda, a przy okazji cenne doświadczenie - mówi reprezentant Polski.
PAP, arb