Iłłarionow nie uważa, by gesty wykonane przez władze rosyjskie pod adresem Polski po katastrofie były godne uwagi. - Miałem i mam wrażenie, że podejście członków rosyjskich władz do tej kwestii jest tylko formalne - twierdzi. - Przez ostatnie 45 dni nie spełniono obietnic dotyczących dostarczenia materiałów ze śledztwa i ujawnienia części z nich opinii publicznej - zauważa. - Obserwujemy przemyślaną kampanię, której celem jest skierowanie uwagi Polaków, Rosjan oraz opinii międzynarodowej na jedną przyczynę katastrofy - błąd pilota - dodaje. Iłłarionow nie wyklucza błędu pilota, ale dodaje, że tego typu wnioski powinny być ogłaszane dopiero po zakończeniu śledztwa.
W związku z katastrofą Iłłarionow zadaje pytania: - Dlaczego, gdy samolot zaczął kosić wierzchołki drzew, znajdował się co najmniej 100 metrów niżej niż powinien? Dlaczego zboczył o 40 metrów na lewo od kursu, który powinien był przyjąć? Czy kontrolerzy lotów nie widzieli na radarach jego pozycji? Dlaczego po prostu nie zabronili lądowania, do czego mieli prawo?
Pytany jak w całej sprawie powinny zachowywać się polskie władze Iłłarionow stwierdza, że premier Donald Tusk nie powinien ufać Rosjanom. - Wydaje się, że dla polskiego rządu udawanie zbliżenia z obecnymi władzami Rosji jest ważniejsze niż ustalenie prawdy w jednej z największych tragedii narodowych - dodaje. - Dobrych relacji - nieważne, jak piękne słowa i deklaracje padają - nie da się budować na kłamstwach - zauważa.
"Rzeczpospolita", arb