Zapis nie zawiera niczego zaskakującego. Piloci wykonywali prawidłowe podejście, załoga była spokojna - powiedział kapitan pasażerskich boeingów Dariusz Sobczyński. - Słownej presji nie było, ale niech nikt nie mówi, że obecność przełożonego nie powoduje chęci wykazania się - powiedział pilot.
Po lekturze stenogramu Sobczyński powiedział, że choć nie było bezpośredniego polecenia ze strony dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika, to sama jego obecność w kokpicie zapewne miała wpływ na załogę. "Słownej presji nie było, ale niech nikt nie mówi, że obecność przełożonego nie powoduje chęci wykazania się. Gdy podchodzimy do lądowania w skrajnie trudnych warunkach, taka obecność z jednej strony rozprasza, z drugiej pośrednio wypływa na chęć wykonania zadania" - powiedział pilot.
Dodał, że czynników, które doprowadziły do próby lądowania w skrajnie trudnych warunkach, było więcej - "obecność dowódcy w kabinie, świadomość, jaka osoba jest na pokładzie, znaczenie imprezy i pogoda".
Tego lądowania nie powinno było być
"Powtórzę. Tego lądowania nie powinno było być. Podejście zawsze możemy wykonać, nie możemy tylko przekroczyć wysokości decyzji (100 m - PAP). Nie wiem, dlaczego podejście do lądowania nie zostało przerwane i nie podjęto odejścia na drugi krąg, choć sugerował to drugi pilot" - powiedział Sobczyński.
Wyraził zdziwienie, że załoga nie przerwała podejścia mimo dźwiękowych ostrzeżeń systemu TAWS. "Kiedy nie widać ziemi, a system ostrzega przed zderzeniem, należy odejść natychmiast, nie zastanawiając się" - zaznaczył.
Trzeba poczekać na ustalenia komisji
Zastrzegł, że "publikacja rozmów jest małą częścią, tylko na jej podstawie nie można odtworzyć przebiegu lotu". "Powinniśmy poczekać na ustalenia komisji, w której pracują fachowcy, dysponujący zapisami danych technicznych, operacyjnych, informacjami o pogodzie" - zaznaczył.
"Społeczna presja spowodowała ujawnienie zapisów, ale to nie przybliża nas do wyjaśnienia. Publikacja tylko zwiększy dowolne interpretacje, bo tekst można interpretować na wiele sposobów. Nie powinniśmy debatować, pozwólmy specjalistom wyjaśnić" - zaapelował.
PAP, im
Dodał, że czynników, które doprowadziły do próby lądowania w skrajnie trudnych warunkach, było więcej - "obecność dowódcy w kabinie, świadomość, jaka osoba jest na pokładzie, znaczenie imprezy i pogoda".
Tego lądowania nie powinno było być
"Powtórzę. Tego lądowania nie powinno było być. Podejście zawsze możemy wykonać, nie możemy tylko przekroczyć wysokości decyzji (100 m - PAP). Nie wiem, dlaczego podejście do lądowania nie zostało przerwane i nie podjęto odejścia na drugi krąg, choć sugerował to drugi pilot" - powiedział Sobczyński.
Wyraził zdziwienie, że załoga nie przerwała podejścia mimo dźwiękowych ostrzeżeń systemu TAWS. "Kiedy nie widać ziemi, a system ostrzega przed zderzeniem, należy odejść natychmiast, nie zastanawiając się" - zaznaczył.
Trzeba poczekać na ustalenia komisji
Zastrzegł, że "publikacja rozmów jest małą częścią, tylko na jej podstawie nie można odtworzyć przebiegu lotu". "Powinniśmy poczekać na ustalenia komisji, w której pracują fachowcy, dysponujący zapisami danych technicznych, operacyjnych, informacjami o pogodzie" - zaznaczył.
"Społeczna presja spowodowała ujawnienie zapisów, ale to nie przybliża nas do wyjaśnienia. Publikacja tylko zwiększy dowolne interpretacje, bo tekst można interpretować na wiele sposobów. Nie powinniśmy debatować, pozwólmy specjalistom wyjaśnić" - zaapelował.
PAP, im