Donald Tusk oskarżył swoich partyjnych kolegów o wycinanie wewnętrznej opozycji podczas regionalnych zjazdów Platformy – nieoficjalnie dowiedział się „Wprost”. Z naszych informacji wynika, że szef PO zgromił dużą część kierownictwa partii z Grzegorzem Schetyną, Jarosławem Gowinem i Tomaszem Tomczykiwiczem na czele.
Do spięcia doszło podczas poniedziałkowego posiedzenia zarządu Platformy, na którym Tusk podsumował wszystkie szesnaście regionalnych zjazdów. Najwięcej czasu poświęcił Podlasiu, na którym doszło do największej niespodzianki: dotychczasowego lidera Roberta Tyszkiewicza (kojarzonego z Grzegorzem Schetyną) zastąpił młody konserwatysta Damian Raczkowski. Podczas wyborów doszło jednak do skandalu. Zwolennicy Raczkowskiego zarzucili współpracownikom Tyszkiewicza próbę sfałszowania wyniku i zerwania zjazdu. – Tusk ewidentnie opowiedział się w tej sprawie po stronie konserwatystów. Był wściekły na Tyszkiewicza. Pośrednio zaatakował w ten sposób też Schetynę, który promował dotychczasowego szefa regionu. Grzesiek podczas zarządu nie bronił jednak swojego człowieka – opowiada nasz rozmówca w kierownictwie PO.
Podczas poniedziałkowego zarządu oberwało się jednak też i innym politykom Platformy. Na drugi ogień poszło Łódzkie, w którym wygrał poseł Andrzej Biernat, bliski współpracownik ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka (konserwatyści). Potem oberwało się jeszcze Tomaszowi Tomczykiewiczowi ze Śląska (frakcja Schetyny), Ireneuszowi Rasiowi i Jarosławowi Gawinowi z Małopolski (konserwatyści) oraz Stanisławowi Gawłowskiemu z Zachodniopomorskiego (miał poparcie Schetyny). Wszystkim zarzucił wycinanie wewnętrznej opozycji. - Kiedy Tomczykiewicz mu odpowiedział, że to nic nowego, bo w Platformie zawsze zwycięzca brał wszystko, oberwał jeszcze mocniej – opowiada jeden z uczestników spotkania. Z informacji „Wprost" wynika, że do dyskusji włączył się też kandydat na prezydenta Bronisław Komorowski, który delikatnie wstawił się za Schetyną.
Żaden z naszych rozmówców z kierownictwa PO nie zgodził się na wypowiedź pod nazwiskiem.
Podczas poniedziałkowego zarządu oberwało się jednak też i innym politykom Platformy. Na drugi ogień poszło Łódzkie, w którym wygrał poseł Andrzej Biernat, bliski współpracownik ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka (konserwatyści). Potem oberwało się jeszcze Tomaszowi Tomczykiewiczowi ze Śląska (frakcja Schetyny), Ireneuszowi Rasiowi i Jarosławowi Gawinowi z Małopolski (konserwatyści) oraz Stanisławowi Gawłowskiemu z Zachodniopomorskiego (miał poparcie Schetyny). Wszystkim zarzucił wycinanie wewnętrznej opozycji. - Kiedy Tomczykiewicz mu odpowiedział, że to nic nowego, bo w Platformie zawsze zwycięzca brał wszystko, oberwał jeszcze mocniej – opowiada jeden z uczestników spotkania. Z informacji „Wprost" wynika, że do dyskusji włączył się też kandydat na prezydenta Bronisław Komorowski, który delikatnie wstawił się za Schetyną.
Żaden z naszych rozmówców z kierownictwa PO nie zgodził się na wypowiedź pod nazwiskiem.