W ubiegłym tygodniu, podczas konferencji prasowej z okazji 100 dni swej prezydentury, Wiktor Janukowycz oznajmił, że Ukraina nie uzna niepodległości zbuntowanych republik na terenie Gruzji - Abchazji i Osetii Południowej. - Nigdy nie traktowałem ani Abchazji, ani Osetii Południowej, ani Kosowa jako niepodległych państw. Byłoby to złamaniem międzynarodowych norm, zgodnie z którymi naruszenie jedności terytorialnej jakiegoś państwa jest zakazane. Nie mamy prawa uznawać takich procesów - powiedział ukraiński prezydent. W połowie maja w podobnym tonie wypowiadał się także minister Hryszczenko. - Dla nas integralność terytorialna i nienaruszalność granic pozostaje kwestią zasadniczą. Koniec, kropka - oświadczył w odpowiedzi na pytanie, czy jest rozważana możliwość uznania przez Ukrainę niepodległości Abchazji i Osetii Południowej.
Oba regiony oderwały się od Gruzji w latach 90. i od tego czasu przy nieformalnym wsparciu Rosji budowały własną niezależność i instytucje quasi-państwowe. Po wojnie rosyjsko-gruzińskiej w roku 2008 Moskwa uznała niepodległość obu terytoriów, a w ślad za nią zrobiły to Nikaragua, Wenezuela i Nauru - najmniejsza republika świata, położona na wyspie o tej samej nazwie w Oceanii. Większość państw świata uważa Abchazję i Osetię Południową za część Gruzji.
PAP, arb