Na sojuszu z Komorowskim szef klubu PO próbował odbudować swoją pozycję w partii. Ale i on, gdy tendencje stały się niekorzystne dla marszałka, zaczął usuwać się w cień. W jego miejsce próbuje wejść Janusz Palikot, który chce robić kampanię po swojemu: prowokować i próbować ośmieszać lidera PiS. W efekcie Platforma, która do tej pory starała się utrzymywać wizerunek partii spokojnej, staje się stroną atakującą.
PO ma jeszcze jeden problem - według "Gazety Wyborczej" frekwencja w II turze może wynieść zaledwie 30 procent, a na zwycięstwo w I turze PO już nie liczy. Niska frekwencja to efekt m.in. słów Donalda Tuska o marginalnym znaczeniu prezydentury, które demobilizują elektorat PO. Platforma szuka dziś sposobu jak zatrzeć pamięć o tamtej wypowiedzi i doprowadzić do powszechnej mobilizacji elektoratu, która w 2007 roku przyniosła partii Donalda Tuska zwycięstwo. Takiej mobilizacji ma służyć zaostrzenie kampanii wyborczej w ostatnim tygodniu.
"Dziennik Gazeta Prawna", "Gazeta Wyborcza", arb