Mistrzowie Europy do Ameryki Południowej polecieli nie tylko wygrać, ale także zatrzeć złe wrażenie sprzed tygodnia. Od samego początku zagrali zatem agresywnie i kontrolowali sytuację. Pierwszy set był wyrównany do stanu 5:5. Potem w polskim zespole bezbłędnie zaczął funkcjonować blok, a Jarosz coraz lepiej prezentował się w ataku. Głównie dzięki temu Polacy wygrali 25:20.
Druga partia rozpoczęła się podobnie, ale dzięki niezawodnemu Jaroszowi i uaktywnieniu przez Grzegorza Łomacza środkowych Marcina Możdżonka i Patryka Czarnowskiego biało-czerwoni wyszli na prowadzenie 17:13. Potem jednak coś się załamało. Długie wymiany kończyły się korzystnie dla Argentyny, a punkt za punktem zdobywał Lucas Ocampo. Nie pomogło wprowadzenie na parkiet za Bartosza Kurka Michała Winiarskiego, którego był to debiut w tegorocznej Lidze Światowej. Rywale nie poradzili sobie dopiero z zagrywką Michała Ruciaka. Ze stanu 20:20 przyjmujący Zaksy doprowadził na 24:20. Kropkę nad i postawił Jarosz, który po prostej zdobył punkt na 25:21.
Biało-czerwoni zbyt szybko uwierzyli w łatwą i szybką wygraną. Po raz pierwszy na przerwie technicznej prowadzili rywale, a w polskich szeregach zaczęła się seria nieporozumień. Pierwszy skuteczny blok w trzecim secie podopieczni Daniela Castellaniego zaliczyli dopiero przy stanie 13:15, a Argentyńczyk Alexis Gonzales raz po raz udowadniał, że nie przez przypadek jest zaliczany do najlepszych libero na świecie. Zawiódł atak i rozegranie, a ekipa Javiera Webera bezlitośnie to wykorzystała i wygrała do 20.
W czwartym secie od początku na parkiecie był Winiarski. Nie zmieniło to jednak obrazu gry. Polacy zdołali odskoczyć przeciwnikom na trzy punkty dopiero przy zagrywce Ruciaka - 12:9. To dało impuls mistrzom Europy, którzy poszli za ciosem i triumfowali 25:20, a w całym meczu 3:1.
PAP, arb