Przyspieszony niczym prezydenckie wybory, tendencyjny, subiektywny, pozbawiony podstaw merytorycznych i jakichkolwiek kryteriów – tak o rankingu europosłów tygodnika „Polityka” pisze na swoim blogu Joanna Senyszyn.
Ranking tworzy 13 polskich dziennikarzy pracujących w Brukseli, jeden fotoreporter i 4 ekspertów instytucji zajmujących się polityką europejską. Mają wskazać po pięć osób z polskiej grupy europosłów w trzech kategoriach: „prymus", „maruder” i „debiutant”. Następnie redakcja „Polityki” zlicza liczbę nominacji i ogłasza wyniki.
"Do zostania asem lub leniem wystarczało uzyskanie 6 nominacji (33 proc.), co oznacza, że decydowała mniejszość" – żali się Senyszyn. "Gdyby redakcja tygodnika kierowała się opinią większości, wyróżniłaby zaledwie sześciu europosłów. Prymus byłby jeden (Jacek Saryusz-Wolski, 17 wskazań), w poślej ławce zasiadłoby dwóch (Zbigniew Ziobro - 17 wskazań i Jacek Kurski - 10 wskazań), a w gronie najlepszych debiutantów znalazłoby się troje europejskich parlamentarzystów:Sidonia Jędrzejewska (11), Paweł Kowal (10) i Rafał Trzaskowski (10)" – zauważa Senyszyn.
Według niej dzięki mniejszościowej „metodzie bezkryterialnej", można było pochwalić i zganić, kogo się chciało. Senyszyn dziwią też uzasadnienia wyboru danych posłów. Najlepszy z najlepszych, wpływowy i rozpoznawalny, potrafi podkreślać wagę omawianych spraw, wie, co w trawie piszczy – to tylko niektóre z nich. "Jeśli tak, jak w moim przypadku, nie można zarzucić niczego konkretnego, pisze się: posłanka pozorna, mogła skuteczniej zabiegać o prawa kobiet i mniejszości seksualnych" – zauważa z przekąsem Senyszyn. "W rzeczywistości moje osiągnięcia w dziedzinie walki o prawa kobiet są bardzo duże, by nie powiedzieć imponujące. Zgłosiłam 12 poprawek do Rezolucji przeciwko przemocy wobec kobiet i wszystkie zostały przyjęte przez PE" – pisze o swoich zasługach deputowana. "Najwyraźniej, według nominującej mniejszości i redakcji to wszystko nic nie znaczy wobec faktu, że wszyscy prymusi i debiutanci z PO i PiS, jak jeden mąż, nie poparli rezolucji przeciwko przemocy wobec kobiet. Głosowali też przeciw Rezolucji dot. równości kobiet i mężczyzn" – zauważa z przekąsem Senyszyn.
ps
"Do zostania asem lub leniem wystarczało uzyskanie 6 nominacji (33 proc.), co oznacza, że decydowała mniejszość" – żali się Senyszyn. "Gdyby redakcja tygodnika kierowała się opinią większości, wyróżniłaby zaledwie sześciu europosłów. Prymus byłby jeden (Jacek Saryusz-Wolski, 17 wskazań), w poślej ławce zasiadłoby dwóch (Zbigniew Ziobro - 17 wskazań i Jacek Kurski - 10 wskazań), a w gronie najlepszych debiutantów znalazłoby się troje europejskich parlamentarzystów:Sidonia Jędrzejewska (11), Paweł Kowal (10) i Rafał Trzaskowski (10)" – zauważa Senyszyn.
Według niej dzięki mniejszościowej „metodzie bezkryterialnej", można było pochwalić i zganić, kogo się chciało. Senyszyn dziwią też uzasadnienia wyboru danych posłów. Najlepszy z najlepszych, wpływowy i rozpoznawalny, potrafi podkreślać wagę omawianych spraw, wie, co w trawie piszczy – to tylko niektóre z nich. "Jeśli tak, jak w moim przypadku, nie można zarzucić niczego konkretnego, pisze się: posłanka pozorna, mogła skuteczniej zabiegać o prawa kobiet i mniejszości seksualnych" – zauważa z przekąsem Senyszyn. "W rzeczywistości moje osiągnięcia w dziedzinie walki o prawa kobiet są bardzo duże, by nie powiedzieć imponujące. Zgłosiłam 12 poprawek do Rezolucji przeciwko przemocy wobec kobiet i wszystkie zostały przyjęte przez PE" – pisze o swoich zasługach deputowana. "Najwyraźniej, według nominującej mniejszości i redakcji to wszystko nic nie znaczy wobec faktu, że wszyscy prymusi i debiutanci z PO i PiS, jak jeden mąż, nie poparli rezolucji przeciwko przemocy wobec kobiet. Głosowali też przeciw Rezolucji dot. równości kobiet i mężczyzn" – zauważa z przekąsem Senyszyn.
ps