- W wielu miejscach w Polsce Bronisław Komorowski został brutalnie zaatakowany przez istotną część kleru. W licznych kazaniach w sobotę i w niedzielę straszono wiernych tym, że głosowanie na Bronisława Komorowskiego to albo grzech śmiertelny albo inny rodzaj zachowania, które np. uniemożliwia wzięcie komunii - powiedział Palikot na konferencji prasowej w poniedziałek w Lublinie.
Palikot zaapelował, aby osoby, które były świadkami takich zachowań księży, poinformowały go o tym. Poseł podkreślił, że chciałby, aby to były osoby, które "mają odwagę wystąpić w tej sprawie w sądzie czy przed Państwową Komisją Wyborczą". - Ja się nimi zaopiekuję i podejmę odpowiednie działania, i będę dążył do tego, by przypadki łamania ciszy wyborczej były ukarane - powiedział.
Jego zdaniem ciszę wyborczą złamano "w tysiącach wsi w Polsce", ale ludzie boją się tego zgłaszać i występować w takich sprawach jako świadkowie. Palikot powiedział, że słyszał o złamaniu ciszy przez księży m.in. w Zamościu, a w Wigrach ksiądz miał straszyć grzechem śmiertelnym.
Pytany przez dziennikarzy, czy swoimi zachowaniami sam nie zaszkodził Komorowskiemu, Palikot powiedział, że nie wyklucza, iż z powodu jego zaangażowania kandydat PO poniósł "jakieś straty". Jednak - jak podkreślił - jego zachowania przyczyniły się do "zerwania atmosfery kadzidła i mszy narodowej", co - mówił - "było niezbędne, aby zaczęła się normalna debata i krytyka Jarosława Kaczyńskiego". Według Palikota gdyby do tego nie doszło, PO przegrałaby wybory.
- Nie zrzucajcie wszystkiego na Palikota, tylko też się trochę zajmijcie klerem. Bo to jest i w waszym interesie, i w interesie każdego z nas reprezentującego społeczeństwo obywatelskie, żeby kler nie zajmował się polityką. A za złamanie ciszy powinna być grzywna - powiedział do dziennikarzy Palikot.
Palikot odniósł się też na konferencji do sprawy katastrofy smoleńskiej - jak mówił - zachęcony do tego przez Jarosława Kaczyńskiego, który w wieczór wyborczy zapowiedział większe starania o wyjaśnienie okoliczności katastrofy. Zdaniem posła skoro Kaczyński zapowiada "walkę o prawdę" w tej sprawie, to "trzeba wyraźnie przypomnieć, że najbardziej prawdopodobną hipotezą dotyczącą tragedii smoleńskiej jest hipoteza współwiny Lecha Kaczyńskiego za tę tragedię".
Zdaniem Palikota należy w tej sprawie szukać odpowiedzi na szereg pytań: Czy zostały pobrane próbki krwi z ciała Lecha Kaczyńskiego? Czy w dniu katastrofy prezydent znajdował się pod wpływem alkoholu? Dlaczego Lech Kaczyński spóźnił się o 25 minut? O czym rozmawiali z Jarosławem Kaczyńskim przed katastrofą? Dlaczego Jarosław Kaczyński w Smoleńsku nie zidentyfikował ciała Marii Kaczyńskiej? Czy nie było presji na pilota, by lądować w złych warunkach atmosferycznych?
- Czy w związku tym, zanim się cokolwiek wyjaśni, ci, którzy reprezentują w pewnym sensie rodzinę osoby, która - nie można tego wykluczyć - ponosi pewną odpowiedzialność etyczną, a także i polityczną za śmierć innych osób z tego samolotu, czy ci ludzie dzisiaj nie powinni milczeć, a nie w dalszym ciągu wykorzystywać tej sprawy - przed wyjaśnieniem - do zbijania kapitału politycznego? - powiedział Palikot.Poniedziałkowymi wypowiedziami Palikota jest oburzony rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak. - To jest poniżej elementarnego poziomu przyzwoitości" - ocenił. Podkreślił, że od słów Palikota powinien zdecydowanie odciąć się prezydent-elekt Bronisław Komorowski. - Ciekawe, co powie na słowa swojego partyjnego kolegi. To test dla Komorowskiego, jak w praktyce realizuje swoje hasło: "zgoda buduje" - dodał.
PP / PAP