Czy stracimy wiarygodność?

Czy stracimy wiarygodność?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. sxc.hu Źródło: FreeImages.com
Kenneth Orchard, analityk agencji ratingowej Moody’s, coraz poważniej myśli o przyjeździe do Polski, by zbadać, co tak naprawdę kryją finanse naszego kraju.
Jeśli rzeczywiście Kenneth Orchard pojawi się w Warszawie, międzynarodowi inwestorzy nie przyjmą tego ze spokojem. Wyjazdy studyjne ekspertów Moody’s, tak jak ich kolegów z agencji ratingowych Standard & Poor’s i Fitch, często kończą się zwołaniem tzw. komitetu ratingowego i zmianą oceny wiarygodności kredytowej kraju. Mimo wzrostu gospodarczego Polska jest gorzej oceniana w ratingach Moody’s czy innych agencji oceny ryzyka inwestycyjnego niż np. Hiszpania, o której kłopotach było ostatnio głośno. Dlaczego? Ponieważ Hiszpania ma dwukrotnie większą gospodarkę od naszej. A to uspokaja potencjalnych nabywców jej obligacji. Nie bez znaczenia jest też przynależność do strefy euro. Emitując 100 proc. swojego długu w europejskiej walucie, Hiszpania nie jest zależna od wahań kursowych. Wreszcie, w przeciwieństwie do Polski, w okresie prosperity Hiszpania potrafi ła wypracować nadwyżkę budżetową. Wysoki defi cyt to dla niej rzecz całkiem nowa – to efekt kryzysu. Dlatego inwestorzy wierzą, że rząd Zapatero także tym razem dotrzyma słowa, zreformuje kraj, a gospodarka znów ruszy z kopyta. W wypadku Polski uspokajające zapewnienia premiera nie tylko nie przekonują rynków finansowych, ale są też uważane za szkodliwe. – Polsce też potrzebna jest kuracja odchudzająca: ograniczenie wydatków socjalnych, na które państwa nie stać. Tyle że społeczeństwo przyzwyczajone do zapewnień o znakomitej kondycji gospodarki nie zrozumie, dlaczego nagle ma zaciskać pasa – ostrzega Kenneth Orchard. Analitycy Moody’s nie mają wątpliwości: sama poprawa koniunktury w Polsce nie wystarczy. Konieczne są bolesne reformy, bo tylko one ograniczą rozbuchane wydatki, których od 20 lat żaden polski rząd nie miał odwagi kompleksowo zrewidować.

Obniżenie ratingu Polski przez jedną z czołowych agencji byłoby sygnałem, by z nieufnością podchodzić do zakupu polskich obligacji. Ich oprocentowanie musiałoby wzrosnąć, co zmusiłoby rząd do przeznaczania coraz większej części dochodów budżetu na obsługę długu (dziś jest to już 35 mld zł rocznie). Zdaniem ekspertów, gdy odsetki od zadłużenia zbliżają się do 10 proc., kraj staje na skraju bankructwa. Można się spodziewać, że za chwilę straci płynność, bo kolejne kredyty nie starczą już na pokrycie wcześniejszych zobowiązań. – Jeśli nie będzie reform, które rzeczywiście poprawią sytuację fi nansów publicznych do 2012 r., negatywna presja na rating Polski będzie ogromna – przyznaje Piotr Kowalski, prezes Fitch Polska.